W „Dzienniku” pisze o tym Jędrzej Bielecki. „Takiej zmiany poglądów Nicolasa Sarkozy'ego nie spodziewał się nikt. Wybory w 2007 roku Sarko wygrał wyśmiewając "francuski model socjalny" i obiecując budowę zamożnej Francji na modłę amerykańską. W poniedziałek ogłosił bankructwo amerykańskiej wersji globalizacji”. I komentuje to Andrzej Talaga. Jak pisze, Sarkozy przedstawił „mieszaninę populizmu, socjalizmu i nacjonalizmu. Jeśli zacznie go realizować podminuje i tak chwiejący się gmach, w którym wszyscy chronimy się przed światowym kryzysem: Unię Europejską. (...) Sarko de facto zakwestionował sens wspólnego europejskiego rynku. Nie powiedział tego wprost, ale taka jest w gruncie rzeczy istota jego programu. Zapowiedział subwencje publiczne i masową interwencję państwa. Nie tylko w celu powstrzymania upadku banków czy przedsiębiorstw. Poszedł znacznie dalej. Państwo będzie stymulowało strategiczne gałęzie przemysłu poprzez socjalnie uruchomiony fundusz. (...) Jedną z zasad obowiązujących w UE jest uczciwa konkurencja. Sprowadza się ona mniej więcej do tego, że wszystkie podmioty gospodarcze z krajów członkowskich działają w Unii na podobnych zasadach. Cementuje to wspólny rynek i powstrzymuje pokusy państw, by z powodów politycznych lub społecznych wspierać swoich. Właśnie dlatego Komisja Europejska kontestowała dofinansowywanie polskich stoczni przez nasz rząd. Sarkozy depcze właśnie te zasadę. Wbija ją wręcz swoimi podwyższonymi obcasami w błoto. (...) Sarkozy właśnie pokazał nam, co dla Francji znaczy szacunek dla wzajemnych ustaleń. Czym jest ów – tak propagowany przez Paryż – wspólny europejski dom”. Tyle Andrzej Talaga w „Dzienniku”.

Bardzo groźne są te zapowiedzi francuskiego prezydenta. Ekscytowaliśmy się wyborami europejskimi, ekscytujemy się tym, jakie stanowiska uda nam się w Unii obsadzić. Ale jeśli Unia skręci w kierunku, który proponuje Sarkozy, to cały ten wielki projekt polityczny weźmie w łeb. Wtedy zupełnie zasadne stanie się pytanie: Po co nam w ogóle Unia? Skoro żadne wspólne ustalenia nie obowiązują największych. Przemówienie Francuza w Wersalu to wielkie wyzwanie dla mniejszych państw w Unii Europejskiej. Wyzwanie dla polskiego premiera i naszej dyplomacji. Bo takie zapędy trzeba skutecznie powstrzymać. To także test wiarygodności dla Komisji Europejskiej. Czy pozwoli na takie harce prezydenta jednego kraju? Czy będzie wobec Paryża równie ostra i konsekwentna jak jest np. wobec Warszawy?

[b][link=http://blog.rp.pl/janke/2009/06/23/grozny-populizm-sarkozy%e2%80%99ego/]skomentuj na blogu[/link][/b]