Reforma, którą ogłosił wczoraj Krzysztof Kwiatkowski, to efekt m.in. ujawnienia przez „Rz” podsłuchiwania dziennikarzy i adwokatów przy okazji sprawy Wojciecha Sumlińskiego.
Stenogramy tych podsłuchów zostały udostępnione pełnomocnikowi wiceszefa ABW Jacka Mąki na potrzeby prywatnego procesu, jaki wytoczył on „Rzeczpospolitej”. Projekt Kwiatkowskiego zakłada, że w przyszłości taka sytuacja będzie niemożliwa. Zostanie bowiem wprowadzony zakaz używania w procesach cywilnych podsłuchów założonych w sprawach karnych.
Podsłuchy będzie można stosować jedynie w przypadku najcięższych przestępstw. Przy czym zdobycie zgody sądu będzie o wiele trudniejsze niż obecnie. Teraz wystarczy, jeśli policja czy służby specjalne przedstawią w sądzie wniosek o założenie podsłuchu. Po reformie będą musiały także przedstawić sądowi materiały operacyjne, z których wynika, że podejrzenie popełnienia przestępstwa jest rzeczywiście uzasadnione. Będą musiały też udowodnić, że zdobycie dowodów przestępstwa jest niemożliwe bez podsłuchów.
Kolejną ważną zmianą jest tzw. zgoda następcza. Chodzi o możliwość wykorzystywania zdobytej wiedzy o innych przestępstwach niż to, w sprawie którego założono podsłuch. Często się zdarza, że w trakcie podsłuchów wychodzą na jaw przestępstwa, o których służby nie miały pojęcia. Dotąd nie było to uregulowane ustawowo, decyzje w poszczególnych przypadkach zwyczajowo podejmowały sądy. Nowe prawo wprowadzi bezwzględny nakaz uzyskania od sądu zgody na wykorzystanie takiego materiału.
W projekcie zapisano bezwzględny nakaz niszczenia podsłuchów, które nie mają znaczenia dowodowego, czyli np. prywatnych rozmów niezwiązanych ze sprawą. Przy czym przed zniszczeniem takich podsłuchów strony postępowania będą się mogły z nimi zapoznać i zażądać ich zachowania.