„Zrobiło mi się przykro, gdy oglądałem sobotnią konwencję SLD. Bo i w wystąpieniu przewodniczącego Napieralskiego, i innych członków Sojuszu lata 2001-2005 były przedstawiane jako złote polskie lata. To gruba przesada. Dla mnie to lata bolesnego rozrachunku z rządami lewicy i rachunku sumienia. Widząc to sobotnie widowisko, pomyślałem - Miller wraca do Sojuszu, Kwiatkowski i Czarzasty wrócili do publicznych mediów, skąd wylecieli po aferze Rywina. Tylko biedny Rywin pokutuje, ale pewnie i on wróci do robienia interesów z publiczną telewizją.
Sojusz liczy, że omami "ciemny lud", że afery Rywina nie było i wróci do władzy?
- To kalka postępowania z PRL-u: problem nienazwany nie istnieje. To nie pasuje do realiów wolnej Polski. I nie będzie skuteczne. Ludzie pamiętają Rywinland, którym zarządzali ludzie Sojuszu. Polacy są litościwi i skłonni do wybaczania. Ale jeśli grzesznik udaje, że grzechy są symbolem cnoty, odwrócą się od niego ze wstrętem. Napieralski wtedy u władzy nie był, a też mówi, "afery Rywina nie było. Spotkało się dwóch kolegów, a jeden z nich naopowiadał bzdur"?.
- Nie wiem, czy w tym jest więcej ignorancji czy bezczelności. Napieralski mógł przed 2002 r. nie znać afery Rywina, bo był drugorzędnym działaczem ze Szczecina. Ale jak został posłem, a potem szefem Sojuszu i zaczął się publicznie na ten temat wypowiadać, to powinien sięgnąć do dokumentacji. Te materiały każdemu politykowi, a zwłaszcza lewicowemu, każą o tej aferze myśleć ze wstydem – mówi profesor Tomasz Nałęcz.
Tomasz Nałęcz jest kandydatem SdPL na prezydenta. Szkoda jednak, że nie ma żadnych szans. To zupełnie inna twarz lewicy.