Pytanie za sto punktów: czy związki pójdą pikietować siedzibę premiera Tuska i obrzucą jajkami posłów PO? Nie, ich nienawiść na razie skupia na sobie nowy prezes Romuald Orzeł. To zrozumiałe - zapewne to właśnie Orzeł udając podstępnie Tuska wzywał do niepłacenia abonamentu, to Orzeł przebrał się za cały klub parlamentarny Platformy i w tym przebraniu rozwalił system finansowania mediów publicznych... Nie on? Naprawdę? A kogo to obchodzi?
Arcyciekawy felieton Marcina Kuli w "Gazecie Wyborczej" na temat filmu "Towarzysz generał" o Jaruzelskim. Kula jest profesorem historii, ale z logiki nie doczeka się chyba stopnia naukowego. Najpierw zarzuca dokumentowi, że jest jednostronny i fałszujący rzeczywistość, a potem, że jest on... mało odkrywczy, bo przedstawia powszechnie znaną wiedzę. I jeszcze jeden pyszny zarzut: w filmie "wszystko jest łopatologicznie proste i układa się w logiczną całość".
W "Dzienniku Gazecie Prawnej" zdymisjonowany, ale niezdymisjonowany rzecznik rządu Paweł Graś na pytanie, kto bardziej mu się podoba jako kandydat PO na prezydenta: Komorowski czy Sikorski, odpowiada "To pytanie osobiste. Nikt mnie nie zmusi do deklaracji, kogo bardziej kocham: mamusię czy tatusia". Z sekwencji wypowiedzi wynika, że Komorowski to mamusia.
Na łono matki-partii powrócił tymczasem Józef Oleksy. Jak pokazuje dziś "Fakt, pojednanie z SLD odbyło się w stylu tradycyjnym, z obfitą zakąską i w oparach wódeczki. Oleksy, który jak pamiętamy "dużo czyta i umysł ma jak brzytwa", musiał odkryć w pewnym momencie, że nadmiar lektury grozi zacięciem się przy goleniu lub myśleniu. A przy wódeczce można pogadać bez użycia brzytwy - przy pierwszej flaszce nikogo nie obchodzi, co masz do powiedzenia, przy drugiej nikt już nie rozumie.
"Polityka" ciekawie podsumowuje decyzje premiera Tuska o rezygnacji z kandydowania na prezydenta: "Gram tylko w premier league" niby-mówi okładkowy Tusk, zgrabnie odwrócony do czytelnika plecami. Wewnątrz tekst Janiny Paradowskiej "Mus Tuska" - ani chybi twórcze nawiązanie do legendarnej okładki "Polityki" sprzed wyborów 2007 z hasłem "Tusku, musisz!" (w domyśle - wygrać z przebrzydłymi Kaczorami). W tekście Paradowska dokonuje cudów dialektyki i ekwilibrystyki. Dwa tygodnie temu walnęła sążnisty tekst o tym, dlaczego Tusk musi zostać prezydentem, dziś równie sążnisty o tym, że nie powinien być prezydentem, za to musi dalej być premierem. Jak uzasadnia zmianę zdania? Deprecjonując ten pierwszy artykuł słowami, że przedstawione w nim argumenty za tuskoprezydenturą "mieściły się głównie w sferze symboliczno-emocjonalnej". Tusk wybierając premierostwo postąpił zaś racjonalnie.