– Jechałam pociągiem, gdy przyszedł dziwny esemes: „Ty k...” i do tego stek wyzwisk – opowiada „Rz” Agnieszka z Warszawy. Pomyślała, że to pomyłka, ale potem były kolejne. „Ty k..., wiem, że masz romans z C., zobaczysz, co ci zrobię”, i lista tortur. Agnieszka się wystraszyła. – Ktoś podał nazwisko mojego szefa i choć napisał brednie, wiedział, gdzie pracuję – tłumaczy. Potem odbierała telefony w środku nocy. – Byłam sama w domu, gdy męski głos w komórce wykrzyczał, co mi zrobi. Wiedział, gdzie pracuję, może wiedział, gdzie mieszkam.
Poszła na policję, ale usłyszała, że dręczyciela trudno będzie oskarżyć. Nie złożyła doniesienia. Po pół roku telefony ustały.
Nękania takiego jak Agnieszka doświadczyło w życiu aż 3 miliony osób – wynika z najnowszego raportu Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości, który poznała „Rz”. Niemal co dziesiąty badany – 9,9 proc. – twierdził, że był ofiarą stalkingu.
W połowie przypadków (52,9 proc.) ofiary były nękanie więcej niż raz w życiu. Blisko 61 proc. twierdzi, że dręczono je wielokrotnie: od dwóch do pięciu razy. Więcej niż dziesięć razy było prześladowanych 17 proc. respondentów.
Jak wynika z badań, w co drugim przypadku do nękania dochodzi między osobami blisko związanymi emocjonalnie: obecnymi lub byłymi partnerami. Beata Mirska-Piworowicz, prezes Stowarzyszenia Damy Radę: – Po rozstaniu była partnerka mężczyzny nagabywała obecną telefonami, esemesami. Dzwoniła do pracy tej nowej i mówiła o niej niestworzone rzeczy, by zepsuć jej opinię. Była sprytna, dzwoniła z telefonu z zastrzeżonym numerem.
– Kiedy dziewczyna zerwała zaręczyny, chłopak dostał furii i pociął jej najlepsze ubrania – opowiada „Rz” policjant, który spotkał się ze stalkingiem. – Potem ją śledził i wysyłał dziesięć razy dziennie esemesy, pisząc, że ją kocha. W końcu się wyprowadził do innego miasta.