Choć oficjalnie kampania wyborcza ruszyła na początku sierpnia, w mediach zaczęła się dużo wcześniej, ratując redakcje przed sezonem ogórkowym.
W prasie przypływ informacji o partiach politycznych trwa od kwietnia. W lipcu zaś nastąpiło apogeum nieprzychylnych dla partii i ich liderów publikacji – wynika z badania "Scena polityczna" przeprowadzonego przez agencję Press-Service Monitoring Mediów. I choć w świecie celebrytów wyznaje się zasadę, że "nieważne jak piszą, byle pisali", w polityce ona się nie sprawdza.
Najwięcej obaw powinni żywić lider PO i premier Donald Tusk oraz prezes PiS Jarosław Kaczyński. Ten ostatni był krytykowany niemal w połowie tekstów, jakie ukazały się w dziennikach ogólnopolskich w lipcu – łącznie w 46 proc. publikacji. Tylko o jeden procent mniej negatywnych wiadomości ukazało się na temat premiera. Ale to on zanotował największy wzrost nieprzychylnych informacji – aż o 14 pkt proc. więcej niż w czerwcu.
Spadkiem negatywnych doniesień może się pochwalić szef SLD Grzegorz Napieralski, choć i tak liczba nieprzychylnych mu materiałów jest dość duża: 35 proc. O szefie PSL Waldemarze Pawlaku opublikowano 17 proc. publikacji negatywnych.
– Im bliżej wyborów, tym częściej media będą weryfikować obietnice, rozliczać polityków z tego, co mówią, sprawdzać, jakiego rodzaju argumentów używają, czyli z większą siłą wypełniać obowiązki czwartej władzy – tłumaczy te wyniki prof. Iwona Hofman, prasoznawca z UMCS.