Chociaż podpisaliśmy konwencję nr 87 Międzynarodowej Organizacji Pracy (MOP) dotyczącą wolności związkowej, w Polsce działa ona połowicznie. Winna jest nasza definicja „pracownika". Kodeks pracy zawęził tę kategorię do „osoby zatrudnionej na podstawie umowy o pracę, powołania, wyboru, mianowania lub spółdzielczej umowy o pracę". Dziś Polska stała się liderem w zatrudnianiu na podstawie zupełnie innych umów i tym samym podstawowe prawo odebrano milionom osób.
Jest jednak szansa, że to się zmieni. Dwie największe centrale związkowe podjęły stanowcze działania. Blisko rok temu z inicjatywą wystąpił NSZZ „S", kierując skargę do MOP. Sprawa trafiła również przed Trybunał Konstytucyjny.
W „Przekroju" także blok tekstów o rabacji galicyjskiej. Rok 1846 jest ważniejszy niż wszystkie daty XIX-wiecznych powstań, a nawet niż rok 1918 – pisze Przemysław Wielgosz. To wtedy ponad 80 proc. populacji żyjącej na terenach dawnej Rzeczypospolitej szlacheckiej po raz pierwszy wkroczyło na arenę historii i wtedy też wywalczyło sobie niepodległość od niewolnictwa pańszczyzny.
Powstańcy i irredentyści, których przegrane bitwy do dziś okupują zbiorową pamięć historyczną w Polsce, reprezentowali raptem kilka procent ludności kraju, w imię którego
wszczynali swe walki. Ich tęsknota za Rzecząpospolitą była tęsknotą za państwem zbudowanym na powszechnym niewolnictwie, a wymarzona wolność – wolnością bicia chłopów i gwałcenia ich córek.