31 maja 2012 mija 180 lat od dnia, gdy namiestnik carski Iwan Paskiewicz wmurował kamień węgielny pod budowę Cytadeli Warszawskiej
Problem w tym, że warszawiacy zżyli się z tym miejscem, nadając mu znaczenie parkowe, a zapominając, iż była to budowla o charakterze policyjnym, mająca w przypadku antycarskich rozruchów zniszczyć Warszawę. – Przy najmniejszym zaburzeniu każę miasto zbombardować, zburzę Warszawę i z pewnością nie ja ją odbuduję – zapowiedział car Mikołaj I w 1835 roku.
Mord na Żoliborzu
Północną dzielnicę stolicy zwano Żoliborzem, co było spolszczoną nazwą francuską – Pięknego Brzegu. Teren przecinały wąwozy wyżłobione przez istniejące jeszcze w XIX wieku rzeczki – Drna oraz Bełcząca i wiele innych, płynących okresowo, albo już wcześniej wyschniętych. Drzewa, parki, ogrody, wille oraz koszary gwardii królewskiej niepodległego jeszcze państwa polskiego zajmowały ten teren.
Po upadku powstania listopadowego Rosjanie postanowili wystawić tam obiekt fortyfikacyjny, trzymający w szachu miasto. Powstał on wokół wspomnianych koszar, leżących na wzgórzu idealnie nadającym się na twierdzę. Wąwozy układały się w naturalne fosy osłaniające rosyjskie bastiony.
Na dziesięciu hektarach wybudowano wały forteczne, kazamaty i strzelnice. Obwód tej fortyfikacji sięgał 2,7 km. Całość pochłonęła olbrzymią ilość materiałów. Z ogłoszenia z 1832 roku wynika, że potrzebowano wówczas: miliona cegieł, 10 tys. beczek niegaszonego wapna, 5 tys. kop gwoździ szpernali, tyle samo bretnali i 6 tys. kop gwoździ gontali. Po pół roku dokupiono jeszcze pół miliona cegieł.