Jak uzyskuje się status „równiejszego" wobec prawa? – pisze Piotr Semka.
– Za niecałe 3 gramy (marihuany) takiej artystce jak moja żona, wielkiej artystce, grożą trzy lata więzienia. No to chyba coś z naszym państwem jest nie w porządku – mówi Kamil Sipowicz, mąż Kory Jackowskiej. W telewizyjnym programie „Fakty po faktach" w TVN24 wskazywał z kolei: – Proszę bardzo o trochę rozsądku. Przynajmniej chciałbym trochę zrozumienia z Platformy Obywatelskiej, bo to jest partia, którą my z żoną żeśmy popierali – i premiera, i partię, i prezydenta.
Te dwa cytaty ilustrują dość szerokie w polskich elitach lewicowo-liberalnych przekonanie, że artysta powinien stać ponad prawem i że wspieranie PO przy okazji kolejnych wyborów przez przedstawicieli salonu powinno skutkować jakimś specjalnym traktowaniem ze strony rządu Donalda Tuska.
Problem bezkarności celebrytów z kręgów artystycznych w kontekście polityki przywodzi na myśl sprawę senatora Krzysztofa Piesiewicza. Skompromitowała ona znanego scenarzystę filmów Krzysztofa Kieślowskiego, adwokata wspierającego w PRL opozycję, a potem senatora AWS i wreszcie PO. Sprawa była efektem znajomości zawartej na ulicy z kobietą będącą „przynętą" mafii, a w końcu szantażu, którego ofiarą padł polityk. Film, jaki trafił do prasy bulwarowej, pokazywał senatora, który w bardzo drastycznych okolicznościach wchłania biały proszek. Piesiewicz twierdził, że to nie narkotyki, ale rozdrobnione lekarstwo – mało kto uznał taką linię obrony za wiarygodną.
Równolegle do sprawy przeciw szantażystom prokuratura wszczęła śledztwo przeciw senatorowi za posiadanie narkotyków.