Śluby, czyli początek końca

Wielka Nowenna miała pogłębić religijność Polaków i odnowić ich moralnie. Dla prymasa Wyszyńskiego to był warunek przetrwania wiary i tożsamości narodu

Publikacja: 02.12.2012 13:36

Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"

Komuniści sądzili, że zamykając kardynała Wyszyńskiego, skazali go na milczenie. Nie przewidzieli, że w więzieniu prymas napisze Jasnogórskie Śluby Narodu i oparty na nich wielki program przygotowań do obchodów milenium. Bez nich polski Sierpień miałby inny kształt duchowy. Inaczej wyglądałby jubileusz roku 2000.

Pusty fotel

26 sierpnia 1956 roku, Jasna Góra. Plac pod szczytem jasnogórskim i prowadzącą do niego aleję NMP wypełnili ludzie. Do dzisiaj historycy nie są pewni, ile było osób: milion, jak zanotował jasnogórski kronikarz, czy raczej kilkaset tysięcy. Zdjęcia utrwalające tamte chwile również dzisiaj robią wrażenie. Morze głów, jedna przy drugiej. Wszyscy przyjechali dobrowolnie, z wewnętrznej potrzeby. Nieprzymuszeni jak do udziału w zakładowym wiecu, na którym nieobecność groziła utratą pracy.

- Nigdy dotąd nie widziałem w jednym miejscu takiej masy ludzi - po latach przyznał stojący wśród pielgrzymów incognito Franciszek Szlachcic, wówczas szef Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Stalinogrodzie, czyli Katowicach.

Uroczystości rozpoczęły się przed południem o godz. 10. Nawały wniesiono cudowny obraz Matki Bożej. Przy ołtarzu ustawiono tron z baldachimem i herbem prymasa Wyszyńskiego. Na fotelu ułożono wiązankę biało-czerwonych róż.

- Największe wrażenie robił wystawiony pusty fotel, który symbolizował domaganie się obecności kardynała Stefana Wyszyńskiego - wspominał Szlachcic.

Prymas był uwięziony. W Komańczy, gdzie właśnie przebywał, warunki izolacji były znacznie lżejsze. Miał już kontakt ze światem.

Taka symboliczna scena z pustym fotelem miała się jeszcze powtórzyć w naszej historii dwukrotnie. Dziesięć lat później, 3 maja 1966 roku, gdy komuniści nie pozwolili przyjechać papieżowi Pawłowi VI na uroczystości milenijne na Jasnej Górze. Pusty, czekający na papieża tron był niezwykle wymownym komentarzem. Po raz trzeci pusty fotel stał nie na jasnogórskich wałach, alena krakowskich Błoniach w 1999 roku. Papież Jan Paweł II z powodu, krótkiej, jak się okazało, niedyspozycji wywołanej infekcją nie mógł odprawić mszy. Ale ta chwilowa nieobecność zapowiadała to co nieuchronne, co nastąpiło 2 kwietnia 2005 roku.

26 sierpnia 1956 roku kardynała Wyszyńskiego zastępował biskup łódzki Michał Klepacz.

"Gdy upływają trzy wieki od radosnego dnia, w którym zostałaś Królową Polski, oto my, Dzieci Narodu Polskiego i Twoje Dzieci, krew z krwi Przodków naszych, stajemy znów przed Tobą, pełni tych samych uczuć miłości, wierności i nadziei, jakie ożywiały ongiś Ojców naszych..." - bp Klepacz zaczął czytać długi tekst ślubowań.

Narodu, nie królewskie

W 1956 roku mijało trzysta lat od złożenia ślubów przez Jana Kazimierza we Lwowie. Król obiecał poprawić sytuację mieszczan i chłopów, gdy Polska opanowana przez Szwedów odzyska wolność. Jednocześnie w opiekę Maryi, ukoronowanej na Królową Polski, oddał cały naród. Myśl o tym, by w rocznicę tego wydarzenia złożyć nowe śluby, powstała niezależnie zarówno wśród paulinów na Jasnej Górze, jak i u więzionego kardynała Wyszyńskiego. Miały to być śluby całego narodu, dostosowane do nowej sytuacji. Po trzystu latach Polakom zagrażali nie Szwedzi, ale systemowy ateizm. ""Obrona Jasnej Góry"" dziś - to obrona chrześcijańskiego ducha narodu, to obrona kultury rodzimej, obrona jedności serc ludzkich - w Bożym Sercu, to obrona swobodnego oddechu człowieka, który chce wierzyć bardziej Bogu niż ludziom, a ludziom - po Bożemu" - pisał prymas w "Zapiskach więziennych". Innym razem dodał: "Obrona Jasnej Góry - to zwycięstwo nad sobą, nad tym wrogiem, którym sam jestem".

Wstępem do ślubów narodu był akt osobistego oddania się prymasa w niewolę Matce Najświętszej. Stało się to w Stoczku Warmińskim, drugim miejscu uwięzienia, 8 grudnia 1953 roku.

Słowa: niewola, niewolnik -powtarzane potem w akcie oddania się całego narodu Matce Bożej za wolność Kościoła - niektórych raziły, a nawet odpychały. Szczególnie w sytuacji braku wolności, życia w systemie narzuconym siłą. Tych słów nie sposób zrozumieć inaczej niż duchowo. W koncepcji prymasa oddanie się dobrowolne w czyjąś niewolę było aktem niezwykłej duchowej wolności.

Prymas przekonany, że nowe śluby są potrzebne, miał jednak opory przed ich napisaniem. Uważał, że powinien zrobić to jako człowiek wolny. Poza tym włączenie się w uroczystości jasnogórskie w czasie uwięzienia byłoby niejako zgodą na to. Z relacji Marii Okońskiej i Janiny Michalskiej z Instytutu Prymasowskiego wynika, że ostatecznie przekonał go argument o tym, że i św. Paweł z Tarsu najpiękniejsze listy pisał z więzienia. ""Rzeczywiście" - powiedział Ojciec - tak zwracano się do prymasa. - I na drugi dzień rano przyniósł nam gotowy tekst z napisem: ""Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego"".

Było to 16 maja 1956 roku.

Tekst ślubów Janina Michalska przewiozła w tajemnicy na Jasną Górę. Panie z Instytutu zajęły się powieleniem tekstu. Do wszystkich proboszczów w Polsce wysłały natomiast listy z zaproszeniem paulinów na uroczystości jasnogórskie, nie informując jednak o ślubach. By uśpić czujność władz i nie sprowokować kontrakcji, rozjechały się po Polsce i wysyłały je z różnych miast. Efekt przeszedł oczekiwania.

- Rok 1956 to było przekroczenie bariery strachu. Ludzie przestali się bać - najpierw w Poznaniu, a później właśnie w Częstochowie - mówi Antoni Dudek.

Przyrzekamy!

"Królowo Polski! Odnawiamy dziś śluby Przodków naszych i Ciebie za patronkę naszą i za Królową Narodu polskiego uznajemy. (...) Wzywamy pokornie Twojej pomocy i miłosierdzia w walce o dochowanie wierności Bogu, Krzyżowi i Ewangelii (...)" - czytał biskup Klepacz. Dalej następowały przyrzeczenia, po których wierni odpowiadali:

- Królowo Polski, przyrzekamy. Przyrzekali zatem uczynić wszystko, "aby Polska była rzeczywistym Królestwem Twoim i Twojego Syna, poddanym całkowicie pod Twoje panowanie w życiu naszym osobistym, rodzinnym, narodowym i społecznym". Przyrzekali żyć bez grzechu ciężkiego, bronić życia poczętego, stać na straży nierozerwalności małżeństwa, strzec obyczajów chrześcijańskich i ojczystych, wychowywać dzieci i młodzież w wierze. Przyrzekali pracować nad tym, by Polacy żyli "w miłości i sprawiedliwości, w zgodzie i pokoju"; walczyć z wadami narodowymi - lenistwem, lekkomyślnością, marnotrawstwem, pijaństwem i rozwiązłością.

- Królowo Polski, przyrzekamy - odpowiadało chórem kilkaset tysięcy ludzi.

- Ludzie wiedzieli, że tekst ślubów ułożył uwięziony prymas - wspominał biskup senior Ignacy Jeż, który do Częstochowy przyjechał ze Śląska. - Prymas przez swoją nieobecność zyskał więcej, niż gdyby był.

Wyszyński również składał śluby, ale samotnie, w Komańczy. Gdy zdano mu relację z tego, co działo się w Częstochowie, powiedział: - Może wreszcie wszyscy uwierzą w potęgę Jasnej Góry w Polsce! Wszyscy! Ja wierzę już od dawna.

Dziewięcioletnie rekolekcje

- Pisząc śluby, kardynał Wyszyński próbował zmobilizować Kościół do oporu wobec stalinowskiej władzy - mówił dr hab. Antoni Dudek, historyk. I dodawał: - Ale chyba sam prymas nie przypuszczał, jakie rozmiary przybierze program oparty na Jasnogórskich Ślubach Narodu.

Jeszcze w Komańczy kardynał Wyszyński napisał program dziewięcioletniej Wielkiej Nowenny jako przygotowanie do milenium chrztu Polski w 1966 roku. Każdy rok nowenny przebiegał pod innym hasłem i dostosowanym do tego programem duszpasterskim, który nawiązywał do kolejnego przyrzeczenia z Jasnogórskich Ślubów Narodu.

Dziewięcioletnia nowenna w zamyśle prymasa była rodzajem wielkich narodowych rekolekcji - z rachunkiem sumienia i podjęciem postanowień o charakterze religijnym i moralno-etycznym.

- Treścią Wielkiej Nowenny była zatem nie magiczna ufność w orędownictwo Matki Bożej, co Prymasowi nieraz zarzucano, ale oddanie się jej poprzez pracę nad sobą - podkreślał ks. prof. Zygmunt Zieliński, historyk i świadek epoki.

Wielka Nowenna miała pogłębić religijność Polaków, ale miała też odnowić społeczeństwo, które zaczynało coraz bardziej przyjmować radzieckie wzorce, moralnie. Dlaprymasa to był warunek przetrwania wiary i tożsamości narodu.

Duchowy kapitał "Solidarności"

Nowennie towarzyszyła peregrynacja po kraju kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, która przyciągała rzesze ludzi.

- Było to genialne posunięcie - mówi prof. Jerzy Kłoczowski, historyk. Jego zdaniem w ówczesnej sytuacji jedynie symbol religijny mógł zjednoczyć cały naród. - To była świadoma gra Wyszyńskiego, która obejmowała dosłownie całe społeczeństwo - dodaje. - Bez tego doświadczenia "Solidarność" jako ruch społeczny nie mogłaby zaistnieć. Te religijne manifestacje były zarazem szkołą obywatelskiego myślenia i działania. Ludzie uczyli się, że sami, nie z nakazu, mogą coś zrobić - przygotować trasę przejazdu obrazu, przystroić ulice. To był bardzo ważny moment w umacnianiu niezależności społeczeństwa.

- Wiele osób przychodziło na uroczystości milenijne nie tyle z powodów religijnych, ile żeby pokazać, że oni nie zgadzają się z reżimem - mówił Antoni Dudek. - Efektem Wielkiej Nowenny, która była pierwszą fazą mobilizacji społecznej na dużą skalę, było utrwalenie światopoglądu katolickiego. Ten duchowy kapitał, wzmocniony jeszcze przez papieską pielgrzymkę w 1979 roku, uwolniony został w sierpniu 1980 roku. Bez niego, bez tych symbolicznych obrazów Matki Boskiej i Jana Pawła II na bramie strajkującej Stoczni Gdańskiej, polski Sierpień wyglądałby inaczej. "Solidarność" by powstała, ale nie miałaby tego głębokiego duchowego wymiaru, który rzeczywiście doprowadził do załamania panującej ideologii.

Zadanie moje skończone

Prymas z czasem nabrał przekonania, że najważniejszym jego zadaniem jest przeprowadzenie Kościoła w Polsce w drugie tysiąclecie chrześcijaństwa. Gdy kończyło się milenium, które było kulminacją napięć w stosunkach państwo - Kościół, napisał: "Zadanie moje życiowe - wydaje mi się, że jest skończone".

Gdy dwanaście lat później, w październiku 1978 roku, Karol Wojtyła został wybrany na papieża, prymas powiedział mu: musisz wprowadzić Kościół w trzecie tysiąclecie chrześcijaństwa. Karol Wojtyła jako arcybiskup krakowski był spośród polskich biskupów jednym z bardziej aktywnych uczestników uroczystości milenijnych. Jako Jan Paweł II wykorzystał to polskie doświadczenie do przygotowania Kościoła powszechnego do jubileuszu roku 2000.

Za udostępnienie zdjęć dziękujemy Instytutowi Prymasowskiemu Stefana Kardynała Wyszyńskiego

Sierpień 2006

Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"

Komuniści sądzili, że zamykając kardynała Wyszyńskiego, skazali go na milczenie. Nie przewidzieli, że w więzieniu prymas napisze Jasnogórskie Śluby Narodu i oparty na nich wielki program przygotowań do obchodów milenium. Bez nich polski Sierpień miałby inny kształt duchowy. Inaczej wyglądałby jubileusz roku 2000.

Pozostało 97% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo