Tekst z archiwum "Rzeczpospolitej"
Komuniści sądzili, że zamykając kardynała Wyszyńskiego, skazali go na milczenie. Nie przewidzieli, że w więzieniu prymas napisze Jasnogórskie Śluby Narodu i oparty na nich wielki program przygotowań do obchodów milenium. Bez nich polski Sierpień miałby inny kształt duchowy. Inaczej wyglądałby jubileusz roku 2000.
Pusty fotel
26 sierpnia 1956 roku, Jasna Góra. Plac pod szczytem jasnogórskim i prowadzącą do niego aleję NMP wypełnili ludzie. Do dzisiaj historycy nie są pewni, ile było osób: milion, jak zanotował jasnogórski kronikarz, czy raczej kilkaset tysięcy. Zdjęcia utrwalające tamte chwile również dzisiaj robią wrażenie. Morze głów, jedna przy drugiej. Wszyscy przyjechali dobrowolnie, z wewnętrznej potrzeby. Nieprzymuszeni jak do udziału w zakładowym wiecu, na którym nieobecność groziła utratą pracy.
- Nigdy dotąd nie widziałem w jednym miejscu takiej masy ludzi - po latach przyznał stojący wśród pielgrzymów incognito Franciszek Szlachcic, wówczas szef Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Stalinogrodzie, czyli Katowicach.
Uroczystości rozpoczęły się przed południem o godz. 10. Nawały wniesiono cudowny obraz Matki Bożej. Przy ołtarzu ustawiono tron z baldachimem i herbem prymasa Wyszyńskiego. Na fotelu ułożono wiązankę biało-czerwonych róż.