Mężczyzna od 10 grudnia był w szpitalu. Trafił tam po eksplozji materiału wybuchowego, do którego doszło w jego wydawnictwie przy ul. Grochowskiej w Warszawie.

W wyniku eksplozji granatu ucierpiał nie tylko on, ale także dwaj członkowie zarządu wydawnictwa : Krzysztof Z., który był ekspertem w sprawie katastrofy smoleńskiej oraz Andrzej U.

Zaraz po eksplozji Cezary Sz. kilkakrotnie uderzył nożem Krzysztofa Z. który w wyniku obrażeń zmarł. Spotkanie zarządu wydawnictwa nagrał na dyktafonie jeden z członków zarządu. Dzięki temu wiadomo, że powodem całej scysji były rozliczenia finansowe. Wspólnicy zarzucali Cezaremu Sz., że źle prowadził spółkę, za dużo wydawał pieniędzy i niepotrzebnie korzystał z pośredników. Z rozmowy tej wynika, że dwaj członkowie zarządu Krzysztof Z. i Andrzej U. mieli nawet zamiar donieść na prezesa Cezarego Sz. do prokuratury.

Przez blisko dwa tygodnie śledczy nie mogli przesłuchać Cezarego Sz. Jego stan był krytyczny. Udało się to zrobić dopiero pod koniec ub. tygodnia. – Przedstawiliśmy mu zarzuty zabójstwa i usiłowania zabójstwa – mówi „Rz" Renata Mazur, rzecznik praskiej prokuratury. Dodaje, że prezes nie przyznał się do winy. – A jego wyjaśnienia są sprzeczne ze zgromadzonym dotąd materiałem dowodowym – dodaje prok. Mazur.

Cezary Sz. trafił w sobotę do szpitala w areszcie przy ul. Rakowieckiej. Sąd zgodził się bowiem, że może być on aresztowany. Wcześniej lekarze potwierdzili, że może przebywać w takim miejscu. Cezaremu Sz. grozi nawet dożywocie. Na razie nie usłyszał on zarzutów za nielegalne posiadanie materiałów wybuchowych.