Przez trzy ostatnie wieczory TVP emitowała trzy części fabuły wyprodukowanej przez niemiecki ZDF. Dzisiejszą dyskusję podzielono na dwie części. Najpierw Piotr Kraśko rozmawiał z historykami, potem dołączyli publicyści.
- Wszyscy Polacy w tym filmie są antysemitami - mówił Kraśko do niemieckiego historyka dr Thomasa Webera, który bronił filmu. Dziennikarz TVP wskazał, że polscy bohaterowie są w filmie jednoznacznie antysemiccy, natomiast w Niemcach są wątpliwości co do wojny i Holokaustu. Niektóre postacie są negatywne, inne są pozytywne lub przeżywają rozterki.
Weber bronił produkcji, przypominając że w jednym z wątków pojawia się Polka, która pomagała Żydom. Mówił, że obraz "osiągnął swój cel", pokazał, że wojna nie była jednoznaczna. - Były dobre ugrupowania, lewicowe, które pomagały Żydom - stwierdził.
W obronie postawy Polaków w czasie wojny stanął były ambasador Izraela Szewach Weiss. - Antysemityzm był w Polsce, jeszcze jaki. Ale nie było fabryki śmierci - stwierdził. Przypomniał, że Polacy w żaden sposób nie kolaborowali z Hitlerem (przywołał francuski rząd Vichy). Wskazał, że być może byli Niemcy, którzy nie popierali Hitlera, ale nie zaznaczyli tego czynem. - W Niemczech nie było takiego powstania - wskazał Weiss, mówiąc o powstaniu warszawskim. Jego zdaniem sposób pokazania Polaków w tym filmie, "to jest kompleks antypolski Niemców". Wskazywał, że Francuzi, Norwegowie czy Holendrzy mocniej współpracowali z nazistami niż Polacy, a mimo to nie doczekali się takiej recenzji.
Polski historyk prof. Tomasz Szarota ocenił, że autorzy filmu "chcieli, żeby zyskał aplauz w Niemczech". - Jeśli chodzi o społeczny odbiór, został zaakceptowany. Niemcy zgodzili się też, że żołnierze Wermachtu mają krew na rękach - ocenił.