Priorytetem władzy było zagłuszenie uroczystości 3 maja 1966 roku na Jasnej Górze. Najważniejsze to odciągnąć ludzi. Profesor Jerzy Eisler, dyrektor warszawskiego IPN, wspomina ze śmiechem, że w partii „istniał nawet pomysł, by w tym samym dniu w Częstochowie odbył się koncert The Beatles, wtedy u szczytu sławy! Tak bardzo nie liczono się z kosztami. Zaważył lęk, że dwie masy ludzi – młodzieży i wiernych – mogą wymknąć się spod kontroli”. Zabrakło więc bitelsów, budżet z półtora miliona złotych znacznie okrojono. Nie odbyło się planowane otwarcie stadionu piłkarskiego i bieg przełajowy, na wielki zlot baloniarzy przyleciał jeden. Była jednak „spontaniczna i radosna manifestacja dla 160 tysięcy osób”. Dla pewności w tym samym czasie w Katowicach zorganizowano wielki wiec patriotyczny (nazwany Manifestacją Tysiąclecia) z wmurowaniem kamienia pod pomnik powstańców śląskich. Wieczorem na Stadionie Śląskim Polska zremisowała wtedy z Węgrami 1: 1.
Zenon Kliszko, członek biura politycznego partii i komisji ds. kleru, zaakceptował „Wojewódzki program obchodów Tysiąclecia i zarazem 750-lecia miasta z ramowym planem zabezpieczenia centralnych uroczystości kościelnych w Częstochowie”. Dokument liczy 130 stron. W ramach jego realizacji przedsiębiorstwom transportowym zakazano wynajmowania pojazdów grupom pielgrzymów. Agenci SB odwiedzali proboszczów i zniechęcali do wyjazdu na uroczystości milenijne. Sugerowano, by proboszczowie organizowali własne uroczystości i zostali w domach, bo Częstochowa nie wytrzyma tak wielu pątników. Prowokowano zagranicznych dziennikarzy, którym SB podsyłała ładne dziewczyny, aby zdobyć kompromitujące materiały. We wszystkich hotelach w Częstochowie zamontowano podsłuchy. Nękano też samych paulinów. Na ich prośbę o umożliwienie występu na Jasnej Górze Poznańskich Słowików Ministerstwo Kultury poinformowało, że chór właśnie wyjeżdża na koncerty do Japonii. Do maja 1966 roku nie skończono też remontów dróg dojazdowych do Częstochowy.
Ale władza, o ironio, przed 1 maja zarządziła w Częstochowie czyn społeczny – oczyszczono trawniki, pomalowano okna, nawet wyburzono kilka ruder. Porządek zrobiono akurat przed rozpoczęciem milenijnych uroczystości.
My chcemy Boga
W kwietniu 1966 roku w warszawskich obchodach millenium wzięło udział około 70 tysięcy osób. Garstka zmieściła się w katedrze, reszta wokół niej, rozlana po Starym Mieście. Milicja zagrodziła drogę przez plac Zamkowy i Miodową, bo lepiej wpuścić ludzi w gąszcz ulic Starego Miasta, niż pozwolić uformować pochód. Ale ludzie i tak poszli razem Traktem Królewskim. Śpiewano „My chcemy Boga”. Niedaleko Alej Jerozolimskich, koło siedziby KC PZPR, zaczęła się obława. W Gnieźnie, Krakowie i Poznaniu było już pół miliona osób plus siły milicji. W Częstochowie liczono się z przyjazdem dwóch milionów wiernych. Kościół do przyjazdu do tego zachęcał plakatami wieszanymi na plebaniach: „W niewolę Maryi – za wolność Kościoła” z prostą grafiką. W liście rozesłano też plan obchodów milenijnych. Ci, którzy zdecydowali się wybrać, wspominają śpiewające i rozmodlone pociągi.
2 maja, w poniedziałek, nie udało się powitanie prymasa Wyszyńskiego na placu przed Jasną Górą, bo plac zalał tłum wiernych. Pierwszy kazanie wygłosił arcybiskup Bolesław Kominek, autor listu biskupów polskich do niemieckich. Przez całą noc w kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej odprawiano msze święte dla pielgrzymów. 3 maja, we wtorek o godzinie 10 rano we wszystkich kościołach w mieście uderzono w dzwony. Rozpoczęło się wielkie nabożeństwo. Najpierw wałami klasztoru przeszła procesja z cudownym obrazem, który nieśli biskupi, profesorowie, lekarze, a także rzemieślnicy, robotnicy, uczniowie, więźniowie obozów koncentracyjnych. Niesiono też wymownie portret Pawła VI, którego władza nie wpuściła do Polski – podczas liturgii zdjęcie leżało na pustym tronie papieskim. W uroczystej mszy świętej – celebransem był arcybiskup Karol Wojtyła, kazanie wygłaszał prymas Wyszyński – poświęcono nową koronę na obrazie Matki Boskiej Częstochowskiej i uroczyście ją włożono. Kulminację stanowiło odnowienia aktu zawierzenia Matce Boskiej i powierzenie narodu polskiego na kolejnych tysiąc lat.
Służba Bezpieczeństwa doliczyła się – choć wedle jej dyrektyw tego dnia państwowe instytucje miały zaostrzyć dyscyplinę pracy i weryfikować zwolnienia lekarskie – ponad 120 tysięcy osób. Kościół – pół miliona wiernych. Świadkowie potwierdzają tę drugą wersję. Liczne zdjęcia także. I znowu, o ironio, to zasługa SB, która stworzyła świetne archiwum dotyczące przebiegu uroczystości. Razem całych uroczystości pilnowało około 200 agentów, w tym do Częstochowy wysłano 36 fotografów, wielu z nich dodatkowo z magnetofonami. SB fotografowała nawet samochód z włoską rejestracją i turystów z Azji.