„Czy sojusz chrześcijaństwa i nacjonalizmu jest usprawiedliwiony?" – pyta Gyorgy Gereby w eseju zamieszczonym w najnowszym numerze magazynu „44". Gdyby nie to, że autor jest uznanym węgierskim filozofem, mediewistą i teologiem, można by sądzić, że pytanie pada z ust jakiegoś nawiedzonego lewaka.
Zarówno dla nas, Polaków, jak i – okazuje się – dla Węgrów ścisły związek patriotyzmu i religii wydaje się czymś naturalnym. Czyż w najtrudniejszych chwilach dziejowych nie śpiewamy z przejęciem „Boże, coś Polskę"? Węgrzy mają swoje zwyczaje. „Po rozesłaniu wierni pozostają w kościele i czekają w pozycji stojącej, aż organista zaintonuje znajomą melodię – wstęp do węgierskiego hymnu narodowego" – pisze Gereby. Podobnie zresztą zachowują się węgierscy kalwiniści. „Jeśli liturgia na ziemi jest rzeczywiście odbiciem liturgii sprawowanej w niebie, to czemu niebiosom odpowiadałyby specjalne błagania Węgrów" – zastanawia się filozof, który podkreśla, że sojusz ołtarza z narodem jest stosunkowo świeżej daty. Świetnie pasuje do ideologii XIX-wiecznego liberalnego państwa narodowego, choć dla wczesnochrześcijańskich teologów byłby całkowicie niewyobrażalny.
Wtedy jeszcze wierzono, że przyjście Chrystusa unieważniło karę, jaką na ludzi nałożył Bóg, mieszając im – pod wieżą Babel – języki. Powstanie narodów należało traktować jako przekleństwo i zdradę Boga. Narody, zafascynowane swoją tożsamością, zaczęły bowiem oddawać cześć aniołom stróżom – każdy swojemu. Bariery między narodami zburzył dopiero cud Pięćdziesiątnicy, gdy apostołowie zaczęli „mówić językami". Uznano więc, że Bóg słucha modlitw wszystkich, niezależnie od tego, w jakich językach są zanoszone. Dla ówczesnych teologów była to jasna wskazówka: dzięki powstaniu Kościoła powszechnego wszyscy chrześcijanie stali się jednością.
Dlaczego więc, wbrew tej idealistycznej wizji, narody trwają, a konflikty między nimi są faktem? I jak chrześcijański uniwersalizm ma się do politycznych i dyplomatycznych gier? Tę pozorną niespójność starają się wyjaśnić także inni teologowie przywołani w magazynie „44" w bloku tekstów na ten temat.
Odpowiedź mogłaby zaś brzmieć tak, jak zakończenie eseju Gyorgy Gereby'ego: „Dopóki oczekujemy powtórnego przyjścia, anioły narodów trwają w gotowości bojowej".