Choć do objęcia przez Donalda Tuska stanowiska szefa Rady Europejskiej zostało jeszcze ponad dwa i pół miesiąca, a w tym czasie premier musi podomykać sprawy krajowe, część jego współpracowników już dziś zastanawia się, jak powinna wyglądać jego kadencja w Brukseli.
– Cóż więcej może osiągnąć w polityce międzynarodowej polityk z Polski? – pyta retorycznie ważny polityk PO znający się na sprawach zagranicznych. – Sekretarz generalny NATO czy ONZ to zupełnie nie temperament Tuska. Musi maksymalnie wykorzystać ten czas, a potem najprawdopodobniej wróci i wystartuje na prezydenta Polski, ale już jako polityk zupełnie innego formatu.
Jeśli jednak nie da się dziś przewidzieć, jak będzie wyglądała polityka polska za pięć lat, da się już zarysować kierunek, w jakim będzie szedł Tusk jako jeden z najważniejszych unijnych przywódców.
Otoczenie Tuska sądzi, że wszystko mu sprzyja, by odgrywał większą rolę niż Van Rompuy
– To funkcja do napisania od nowa – odpowiada jeden ze współpracowników premiera pytany, jaki jest jego plan na wypełnienie schedy po Hermanie Van Rompuyu. I nie chodzi o złą ocenę byłego szefa Rady, wręcz przeciwnie, był on przez wielu oceniany dobrze lub nawet bardzo dobrze. – Van Rompuy wyznaczył pewne minimum w sprawowaniu tej posady. Ale możliwości są znacznie większe – przekonuje nasz rozmówca.