Jaki jest europejski pomysł na Donalda Tuska?

Czy dotychczasowy polski premier zdoła zostać twarzą Unii?

Publikacja: 10.09.2014 01:50

Czy jako szef Rady Europejskiej Donald Tusk pójdzie w ślady Hermana Van Rompuya? Według współ- praco

Czy jako szef Rady Europejskiej Donald Tusk pójdzie w ślady Hermana Van Rompuya? Według współ- pracowników premiera, ma większe ambicje pozwoli mu na to Angela Merkel?

Foto: AFP

Choć do objęcia przez Donalda Tuska stanowiska szefa Rady Europejskiej zostało jeszcze ponad dwa i pół miesiąca, a w tym czasie premier musi podomykać sprawy krajowe, część jego współpracowników już dziś zastanawia się, jak powinna wyglądać jego kadencja w Brukseli.

– Cóż więcej może osiągnąć w polityce międzynarodowej polityk z Polski? – pyta retorycznie ważny polityk PO znający się na sprawach zagranicznych. – Sekretarz generalny NATO czy ONZ to zupełnie nie temperament Tuska. Musi maksymalnie wykorzystać ten czas, a potem najprawdopodobniej wróci i wystartuje na prezydenta Polski, ale już jako polityk zupełnie innego formatu.

Jeśli jednak nie da się dziś przewidzieć, jak będzie wyglądała polityka polska za pięć lat, da się już zarysować kierunek, w jakim będzie szedł Tusk jako jeden z najważniejszych unijnych przywódców.

Otoczenie Tuska sądzi, że wszystko mu sprzyja, by odgrywał większą rolę niż Van Rompuy

– To funkcja do napisania od nowa – odpowiada jeden ze współpracowników premiera pytany, jaki jest jego plan na wypełnienie schedy po Hermanie Van Rompuyu. I nie chodzi o złą ocenę byłego szefa Rady, wręcz przeciwnie, był on przez wielu oceniany dobrze lub nawet bardzo dobrze. – Van Rompuy wyznaczył pewne minimum w sprawowaniu tej posady. Ale możliwości są znacznie większe – przekonuje nasz rozmówca.

Długa droga do Europy

Europejskie aspiracje szefa polskiego rządu to nie kwestia ostatnich miesięcy. – Już w 2007 r. pojawił się w jego kancelarii pomysł na to, by premier aspirował do wyższej ligi, by zacząć myśleć o którymś z najwyższych unijnych urzędów dla niego i konsekwentnie budować jego wizerunek jako polityka innej kategorii – opowiada kolejny nasz rozmówca, który wówczas blisko współpracował z Donaldem Tuskiem.

Ten plan był konsekwentnie realizowany przez następne lata. Wizerunkowy pomysł z zieloną wyspą był nie tylko argumentem na użytek wewnętrzny, lecz również towarem eksportowym. Zresztą w swym pierwszym wystąpieniu po nominacji na szefa Rady Europejskiej Tusk mówił o tym, że skumulowany wzrost gospodarczy w latach kryzysu w Polsce wyniósł 20 proc., gdy tymczasem unijna średnia balansowała na krawędzi recesji.

Pierwsze poważne sygnały o tym, że Tusk mógłby objąć stanowisko szefa Komisji lub Rady Europejskiej, pojawiły się ponad dwa lata temu. Gdy dobiegła końca dwuipółletnia kadencja Jerzego Buzka na stanowisku przewodniczącego Parlamentu Europejskiego w Europejskiej Partii Ludowej (EPP), pojawił się pomysł, by w kolejnym rozdaniu to Polak został szefem Komisji. – Tusk rozmawiał o tym wówczas z Josephem Daulem, liderem chadeków w europarlamencie, a późniejszym szefem EPP, gorącym zwolennikiem tego pomysłu – mówi rozmówca z otoczenia Tuska.

Sprawa nabrała przyspieszenia po majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego, które wygrała EPP. Chadecy na twarz kampanii wybrali Jeana-Claude'a Junckera, który został naturalnym kandydatem na szefa Komisji Europejskiej. Wówczas stało się jasne, że w grę będą wchodzić stanowiska szefa unijnej dyplomacji lub szefa Rady. Kandydatem na to pierwsze stanowisko miał być Radosław Sikorski, na drugie – choć nigdy wprost tego nie ogłoszono – Donald Tusk.

– Nie jest tak, że to dla mnie kompletne zaskoczenie, że nie przygotowałem siebie ani swojej partii na taki scenariusz – powiedział na jednym ze spotkań tuż po swym wyborze Tusk.

Jak Blair?

W jaki sposób premier napisze na nowo funkcję  po Hermanie Van Rompuyu? Rozmówca z otoczenia Tuska przypomina historię tego urzędu. – Stanowisko szefa Rady Europejskiej szykowano dla byłego premiera Wielkiej Brytanii Tony'ego Blaira. To miała być twarz Europy – taki był zamysł. Miał to być polityk już wówczas rozpoznawalny, z własnym dorobkiem ?– słyszymy.

Pięć lat temu jednak liderzy największych krajów, a szczególnie Niemiec i Francji, postawili na znacznie mniej rozpoznawalnego premiera Belgii Hermana Van Rompuya, nie chcąc na tym stanowisku aż tak wyrazistego polityka jak Blair.

Jeśli jednak współpracownicy Tuska przypominają Blaira, może to wskazywać na kierunek, w którym pójdzie dotychczasowy polski premier w budowie swego wizerunku. ?– Traktat lizboński był i jest eksperymentem instytucjonalnym. Van Rompuy zbudował tę funkcję w pierwszym rzędzie jako osoba, która buduje konsensus i zaufanie pomiędzy liderami i to Tusk będzie musiał utrzymać. Pytanie, na ile szef Rady powinien być bardziej widoczny w relacjach ze światem zewnętrznym? – zastanawia się współpracownik Tuska. Według traktatu to właśnie szef Rady Europejskiej reprezentuje Unię w relacjach z innymi przywódcami – jeździ na szczyty ONZ i grupy G8 – mówi.

– Rompuy był znany ze swoich umiejętności koncyliacyjnych, których dowiódł, gdy jako belgijski polityk godził napięcia między Flandrią a Walonią – mówi polityk PO. ?– Tu mamy do czynienia ze zmianą jakościową. Wybrano lidera z dużego kraju, znanego nie z umiejętności negocjacyjnych, ale raczej ze swoich zdecydowanych poglądów choćby w sprawie kryzysu finansowego czy konfliktu ukraińsko-rosyjskiego.

Zdaniem polityka Platformy ścierały się dwie koncepcje tej funkcji. – Czy to ma być mister Nobody czy Mister Europa. Tusk na pewno nie będzie panem Nikt – przekonuje.

Kryzys i Ukraina

Na to samo zwraca uwagę nasz rozmówca z otoczenia premiera. – Osobowość Tuska będzie wpływała na to, jak ta funkcja wygląda. Na ostatnim szczycie wybrano go, wiedząc, jakie ma poglądy, jaką ma biografię i kompetencje – dodaje i opowiada, że Van Rompuy przedstawiając polskiego premiera na pierwszej konferencji prasowej, przypominał jego drogę od działacza opozycji antykomunistycznej w PRL do fotela szefa rządu III RP, który przeprowadził swój kraj przez kryzys gospodarczy.

Dla budowania jego wizerunku ważna też była inna okoliczność dotycząca jego wyboru. Nasi rozmówcy podkreślają, że dla Tuska istotne było, by przy jego wyborze panowała jednomyślność. Nie chodziło wyłącznie o dobre obyczaje, lecz o komfort późniejszej pracy w Radzie – trudniej byłoby dogadywać się z przywódcami, którzy przeciwstawiali się jego wyborowi.

Realizację pomysłu na to, by zostać „twarzą Europy", ułatwi  Tuskowi agenda, jaką wyznaczyli mu inni unijni przywódcy. – Walka z kryzysem gospodarczym i ukraińskim to dwa główne cele, jakie wymieniano podczas szczytu, gdy już zdecydowano o wyborze Tuska ?– mówi polityk  Platformy.

Ten sam rozmówca za przykład podaje grudniowy objazd premiera po europejskich stolicach: – Zapamiętano, że zbudował wówczas poparcie dla starań o europejskie aspiracje dla Kijowa, co zmieniło dynamikę wydarzeń na Ukrainie.

Jednak jeśli rzeczywiście premier Tusk w ten sposób planuje swoją kadencję, może natrafić na poważne trudności.

Tusk może ulec pokusie, której uległ jego poprzednik. Nasi rozmówcy zwracają uwagę, że Herman Van Rompuy był niezwykle aktywny w polityce belgijskiej. Niektórzy mieli wręcz o to do niego pretensje, a złośliwi twierdzili, że żadna decyzja w flamandzkiej Chrześcijańskiej Partii Ludowej nie zapadała bez jego wiedzy i zgody. Również Tuska może kusić, by kierować z oddali polską polityką.

Druga trudność polega na  zupełnie innej naturze polityki europejskiej. To, co udawało mu się w Polsce, czyli niezwykle skuteczna gra wizerunkowa, zaprzęganie do swych przedsięwzięć sporej części mediów, nie da się powtórzyć w Europie. Podobnie jak hasło jego polityki w kraju, czyli „ciepła woda w kranie", może nie wystarczyć. Tusk, który nie cierpiał polityków gotowych dla realizacji swych planów zmuszać obywateli do trudnych reform czy poświęceń, znalazł się na zupełnie innym stanowisku.

Rada Europejska nie może się zadowolić ciepłą wodą w europejskim kranie, ponieważ to instytucja, która ma nadawać kierunek integracji europejskiej, podejmować najważniejsze decyzje dotyczące przyszłości Unii, dużych pieniędzy czy polityki zagranicznej (jak na przykład teraz w przypadku sankcji wobec Rosji). Tutaj naprawdę potrzeba będzie zdecydowania i podejmowania decyzji.

Z tym zaś wiąże się trzecie ryzyko. Premier i jego współpracownicy mogą snuć swe plany. Ale wciąż kluczową rolę w polityce europejskiej odgrywają stolice europejskich krajów. Niemiecka kanclerz, prezydent Francji, premier Wielkiej Brytanii albo niezwykle ambitny szef rządu Włoch – to postaci, które z pewnością nie ustąpią ot tak Tuskowi i przede wszystkim zabiegać będą o interes swoich krajów, nie zaś o realizację jego politycznej wizji. I właśnie ta rozbieżność może się okazać największym zagrożeniem dla europejskich aspiracji Tuska.

Choć do objęcia przez Donalda Tuska stanowiska szefa Rady Europejskiej zostało jeszcze ponad dwa i pół miesiąca, a w tym czasie premier musi podomykać sprawy krajowe, część jego współpracowników już dziś zastanawia się, jak powinna wyglądać jego kadencja w Brukseli.

– Cóż więcej może osiągnąć w polityce międzynarodowej polityk z Polski? – pyta retorycznie ważny polityk PO znający się na sprawach zagranicznych. – Sekretarz generalny NATO czy ONZ to zupełnie nie temperament Tuska. Musi maksymalnie wykorzystać ten czas, a potem najprawdopodobniej wróci i wystartuje na prezydenta Polski, ale już jako polityk zupełnie innego formatu.

Pozostało 93% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo