W nieczynnych zakładach, jednostkach wojskowych, wynajętych domach, a nawet w szczerym polu urządzane są plantacje konopi indyjskich. Takich upraw lawinowo przybywa.
Tylko Centralne Biuro Śledcze Policji, które ściga najpoważniejszą, zorganizowaną przestępczość, średnio co drugi dzień ujawniało w ubiegłym roku plantację konopi. Łącznie namierzyło ich 188 – o 60 więcej niż w 2013 r. – wynika z danych policji, które przeanalizowała „Rzeczpospolita".
Ilość przejętej z rynku marihuany wzrosła o 250 proc. i była rekordowa. CBŚP przechwyciło w ubiegłym roku prawie 1,5 tony tego narkotyku, podczas gdy w roku wcześniejszym niespełna 564 kg.
Skąd tak znaczący wzrost? Marihuana to dziś najpopularniejszy w kraju narkotyk, jest na nią zbyt, więc opłacalność procederu wydaje się gwarantowana. Przynajmniej do czasu, aż dowie się o nim policja. Zyski z największych upraw mogą sięgnąć kilku milionów złotych.
Imponującą rozmiarami plantację, na której rosło ok. 5 tys. sadzonek (mogących dostarczyć ok. 100 kg narkotyku), odkryli policjanci kilka dni temu w gminie Łęczna pod Lublinem w halach byłych zakładów przetwórstwa owocowego. Urządzono ją z zaskakującym rozmachem. Halę wyposażono w profesjonalny sprzęt: oświetlenie, wentylację, filtry, nawozy i automatyczny system nawadniania.
– Wartość uprawy i potencjalnych zysków, jakie mogli ze sprzedaży skonfiskowanych przez nas roślin osiągnąć sprawcy, oceniamy na ok. 4 mln zł – mówi Renata Laszczka-Rusek, rzeczniczka lubelskiej policji.
Przestępcy chętnie ukrywają plantacje pod szyldem oficjalnie zarejestrowanych firm zajmujących się legalną działalnością. W Łęcznej konopie uprawiała firma oficjalnie zajmująca się recyklingiem i handlem odzieżą używaną. Prowadził ją 36-letni mężczyzna. – Kiedy weszli policjanci, próbował się ukryć między kontenerami z odzieżą – mówi Laszczka-Rusek.
Wraz z właścicielem do aresztu trafiły cztery osoby. Oprócz zarzutów narkotykowych usłyszały też dotyczące działania w grupie przestępczej.