Niewiele ponad pól roku Cezary Grabarczyk cieszył się wymarzonym fotelem ministra sprawiedliwości. Po raz wtóry odchodzi z rządu w niesławie — najpierw w 2011 r. Donald Tusk nie przedłużył jego misji w resorcie infrastruktury ze względu na opóźnienia w budowie autostrad i fatalną kondycję PKP. Teraz Grabarczyk odchodzi, bo w 2012 r. postanowił nadmiar wolnego czasu po odejściu z rządu spędzać na strzelnicy — i w podejrzanych okolicznościach uzyskał pozwolenie na broń.
Ani ministrem infrastruktury ani ministrem sprawiedliwości Grabarczyk wybitnym nie był. Jego polityczna siła wynikała jednak z czego innego — jest sprawnym partyjnym intrygantem, mistrzem budowania wpływów i załatwiania interesów. Ta polityczna biegłość doprowadziła go na szczyt najsilniejszej dziś w PO frakcji — tzw. spółdzielni, czyli nieformalnej struktury regionalnych liderów Platformy oraz grupy posłów drugiego partyjnego szeregu. To dzięki „spółdzielni" Grabarczyk został dwa razy ministrem. Musiał się z nim liczyć nawet wszechwładny w PO Donald Tusk — bo Grabarczyk i jego ludzie byli dla niego użyteczni w walce z Grzegorzem Schetyną.
Wcześniej od Grabarczyka w tarapaty wpakował się jego przyjaciel i polityczny sojusznik ze „spółdzielni" Andrzej Biernat. Minister sportu sprawił sobie auto za ćwierć miliona, a CBA próbuje znaleźć w jego dochodach pokrycie dla tak efektownego zakupu. Według informacji „Rz" sprawa jest poważna i — wbrew twierdzeniom Biernata — dawno przestała być standardowym badaniem oświadczenia majątkowego polityka.
Biernat nie został odwołany, bo miał więcej szczęścia od Grabarczyka — jego kłopoty wyszły na jaw jeszcze przed kampanią wyborczą. Grabarczyk też miały szanse ocalić skórę, tyle, że za 10 dni Polacy pójdą do głosowania i skandal wokół ministra — który był członkiem komitetu wyborczego Bronisława Komorowskiego — mógłby zaszkodzić prezydentowi.
Dlatego premier Ewa Kopacz zdecydowała o dymisji Grabarczyka. Ale Kopacz może przy okazji upiec na tym ogniu jeszcze jedną pieczeń. Kłopoty Grabarczyka i Biernata dają jej unikatową szansę na przejęcie realnej władzy nad Platformą Obywatelską.