Rok rządu Ewy Kopacz nie był świętowany ze szczególną pompą. Dzień przed ważnym szczytem Unii Europejskiej w sprawie uchodźców premier nie mogła sobie pozwolić na imprezy, które byłyby pewnie potrzebne w trwającej kampanii przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi.
Ewa Kopacz zapowiedziała jednak, że w najbliższym czasie „zda sprawozdanie wszystkim wyborcom". Przy tej okazji zaskoczyła dziennikarzy samokrytyką. – Miałam taką pokusę, żeby odbyło się to na Politechnice Warszawskiej, bo zapewne wszyscy pamiętacie, że mój początek był taki, jaki był. I ja się od tego nie odżegnuję. Ale od tamtej pory minęło 12 miesięcy – mówiła premier, przekonując, że przez ten czas wiele się nauczyła.
Skutki wystąpienia sprzed roku
Faktycznie, zeszłoroczne wystąpienie premier ma bardzo bolesne skutki w dobie kryzysu związanego z napływem do Europy fali uchodźców. Dostosowując się do ówczesnych nastrojów strachu przed wojną z Rosją, Kopacz zaprezentowała strategię wywodzącą się z myślenia „nasza chata z kraja".
– Jestem kobietą. Ja sobie wyobrażam, co ja bym zrobiła, gdyby na ulicy pokazał się człowiek, który wymachuje ostrym narzędziem albo trzyma w ręku pistolet. Pierwsza moja myśl: tam za moimi plecami jest mój dom i moje dzieci. Więc wpadam do domu, zamykam drzwi i opiekuje się własnymi dziećmi. Co w takiej sytuacji zrobiłby mężczyzna? Pewnie pomyślałby: „Nie mam nawet porządnego kija w ręku, ale ja nie stanę, nie będę się tłukł?". Polska powinna się zachowywać jak polska rozsądna kobieta – mówiła wtedy Kopacz.