Kiszczak miał 90 lat. Jak donosiły tabloidy od miesiąca przebywał w warszawskich szpitalach z powodu złamania kończyny oraz problemów kardiologicznych. W tym czasie jego żona Maria promowała książkę w której opisywała męża niczym bohatera narodowego. Twierdziła m.in. że wprowadzając stan wojenny uchronił Polskę przed interwencją Układu Warszawskiego i rozlewem krwi.
Opinie historyków na jego temat są jednak odmienne. - Bez wątpienia ten człowiek uczynił wiele złego. W czasie PRL był zagorzałym wykonawcą poleceń i rozkazów Jaruzelskiego. Ponosi odpowiedzialność za wprowadzenie stanu wojennego, aresztowania, pacyfikację kopalni "Wujek" - mówi dr Paweł Ukielski, historyk, wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej. Przypomina on, że Kiszczak jako jeden z niewielu prominentnych działaczy komunistycznych został prawomocnie skazany za wprowadzenie stanu wojennego. - Nie można zapominać, że Kiszczak stał się jednym z ojców założycieli III Rzeczpospolitej, był architektem Okrągłego Stołu. Wraz z jego śmiercią kończy się ochrona nad tymi, którzy korzystali z przywilejów po 1989 roku, a gwarantowali bezkarność przedstawicielom komunistycznej władzy - uważa Piotr L. Andrzejewski, były senator, w czasach PRL obrońca w wielu procesach politycznych w czasie których na ławie oskarżonych zasiadali działacze opozycji demokratycznej.