Ursula von der Leyen nie miała najlepszych referencji, gdy w 2019 roku jej nazwisko zostało niespodziewanie wysunięte przez kanclerz Niemiec Angelę Merkel w zastępstwie od dawna szykowanego na to stanowisko Manfreda Webera. Von der Leyen zawiodła jako minister obrony Niemiec i wydawało się, że jej kariera chyli się ku końcowi. Opór francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona przed postawieniem na czele europejskiej egzekutywy Webera niespodziewanie wyciągnął Niemkę na szczyty władzy.
Von der Leyen nigdy nie była uważana za wizjonerkę w stylu Jacques’a Delorsa. Raczej sprawną menedżerkę. Tak pracowitą, że wolała spać w pokoju obok swojego gabinetu, byle nie tracić czasu w Brukseli na dojazdy.
Więcej kompetencji
Jednak niezwykła sekwencja nadzwyczajnych kryzysów, jakie nawiedziły Unię, zmusiła szefową Komisji Europejskiej do podjęcia strategicznych decyzji, dzięki którym europejska centrala ma dziś niepomiernie więcej władzy niż przed pięciu laty.
Pierwszą z tych plag okazała się pandemia. Dzięki zdecydowanemu działaniu von der Leyen udało się zapobiec przywróceniu kontroli na granicach wewnątrz Wspólnoty i postawieniu Unii na tory, które prowadziły do jej rozpadu. Pokusa była ogromna, bo już od pierwszych miesięcy zarazy jedne kraje (Włochy, Hiszpania) radziły sobie z nią gorzej niż inne (potem układ się odwrócił i to na północy Wspólnoty ofiar było najwięcej). Von der Leyen zapobiegła w tamtym czasie przejęciu przez najpotężniejsze kraje członkowskie dostępnego pakietu szczepionek na Covid-19: Bruksela skutecznie koordynowała zakup zabezpieczeń dla 447 mln obywateli.
To także za kończącej się kadencji KE Unia po raz pierwszy powołała ogromny (750 mld euro) Fundusz Odbudowy finansowany dzięki emisji wspólnych, gwarantowanych przez Wspólnotę obligacji. Inaczej niż w czasie wielkiego kryzysu finansowego 2009–2011 Niemcy na to przystały, bo wiedziały, że tylko wspierając słabsze państwa zjednoczonej Europy, utrzymają swoje rynki zbytu.