O wzroście zainteresowania najmem krótkoterminowym mówi Katarzyna Pianko-Szlachta, menedżer lubelskiego biura nieruchomości Dom czy Mieszkanie. Oferta jest skierowana do biznesmenów, turystów i innych osób przebywających w Lublinie kilka dni. – To alternatywa dla hoteli i hosteli, która przyciąga ceną i standardem – ocenia.
Lubelski segment najmu krótkoterminowego jest perspektywiczny także w ocenie Sławomira Horbaczewskiego, eksperta rynku nieruchomości. – Lublin to nie tylko ośrodek akademicki. To duże regionalne miasto o bogatej historii, które przez wieki było poddane wpływom kultury zachodniochrześcijańskiej, prawosławnej, żydowskiej – opowiada. – To różnorodne miasto pełne znanych zabytków. Warto je odwiedzić, także jako bazę wypadową do zwiedzania bogatych historycznie, krajobrazowo i przyrodniczo terenów całego województwa lubelskiego.
Ekspert zwraca też uwagę na inicjatywy lokalnych władz, które zachęcają polskich i zagranicznych inwestorów do prowadzenia działalności na Lubelszczyźnie. Samorząd intensywnie zabiega także o turystów. – Rynek najmu krótkookresowego ma więc duże perspektywy wzrostu. Z roku na rok w Lublinie jest coraz więcej i biznesmenów, i turystów – podkreśla Sławomir Horbaczewski. – Znacznie częściej niż kilka lat temu znajdujemy oferty wynajmu mieszkania na krótko, zwłaszcza w wakacje. Wielu studentów zwalnia wtedy kwatery, a ruch turystyczny rośnie – dodaje. To idealny czas, aby zaoferować mieszkanie szukającym niedrogiego noclegu turystom. – Pozwala to inwestorom ograniczyć albo nawet uniknąć strat finansowych w okresie przerwy akademickiej – zwraca uwagę ekspert.
Na zagrożenia wskazuje Robert Mostieńczuk, szef lubelskiego oddziału Mzuri. – Biorąc pod uwagę ten rodzaj biznesu, trzeba pomyśleć o stworzeniu czegoś w rodzaju całodobowej recepcji lub choćby jej namiastki – mówi. – Turyści przyjeżdżają w środku nocy, z powodu np. nieprzewidzianej sytuacji na trasie, albo wyjeżdżają skoro świt, bo mają samolot. Trzeba też zatrudnić osobę, która w razie potrzeby będzie zmieniać pościel i sprzątać i która przed przyjęciem kolejnego gościa zadba o naprawę usterek.
Według Roberta Mostieńczuka najtrudniejsze jest zapewnienie sobie bezpieczeństwa finansowego. – Osoby przyjeżdżające na weekend często wynajmują lokal w celach rozrywkowych, organizując spotkania towarzyskie. Nie można wykluczyć konieczności prania mebli czy wykładzin – przestrzega. Trzeba się też liczyć ze stratami w wyposażeniu. – Koszty te są niezmiernie trudne do wyegzekwowania. Od najemcy nie pobierzemy przecież kaucji. Nikt, płacąc 200 zł za dobę, nie wpłaci nam 2 tys. zł zabezpieczenia.