Coraz bliżej prawdy o rakiecie w Przewodowie. Wiadomo czyj był pocisk

To ukraiński pocisk obrony powietrznej wybuchł w Przewodowie i zabił dwie osoby – jest opinia polskich biegłych w śledztwie prokuratury.

Aktualizacja: 26.09.2023 04:55 Publikacja: 26.09.2023 03:00

Prokuratura nie chce ujawnić, z jakiego dokładnie miejsca wystrzelono rakietę, która eksplodowała po

Prokuratura nie chce ujawnić, z jakiego dokładnie miejsca wystrzelono rakietę, która eksplodowała pod Przewodowem

Foto: Policja

Mimo braku współpracy ukraińskiej strony, która dotąd nie udostępniła Polsce żadnych materiałów, śledczy badający głośną tragedię dokonali własnych ustaleń o jej przyczynach. Opinia jest kategoryczna i wyklucza, by pocisk, który wieczorem 15 listopada ubiegłego roku spadł na suszarnię w dawnym pegeerze i eksplodował, zabijając dwóch rolników, mógł być wystrzelony z terenu Rosji.

– Rzeczywiście, pozyskaliśmy opinię, jednak ze względu na jej niejawny charakter nie podajemy jej treści – potwierdza „Rzeczpospolitej” Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Krajowej. I podkreśla, że „na obecnym etapie śledztwa czynności dowodowe w kraju zostały wyczerpane”. – Skierowaliśmy wniosek o pomoc prawną do Ukrainy i czekamy na odpowiedź – wskazuje.

Czytaj więcej

W Konstantynówce zginęli cywile. "NYT": To ukraińska rakieta uderzyła w rynek

Jak wynika z naszych informacji, opinia została sporządzona na podstawie wielu źródeł, w oparciu o kompleksowe, niejawne ustalenia krajowych służb, a całość firmuje Wojskowy Instytut Techniczny Uzbrojenia (jego eksperci byli przy zabezpieczaniu śladów wybuchu w Przewodowie).

Śledztwo ws. pocisku, który spadł na Przewodów: Co ustalono

Że był to pocisk przeciwrakietowy typu S 300 5-W-55 (produkcji rosyjskiej), a prokuratura ma wiedzę, z jakiego miejsca obrony przeciwlotniczej Ukrainy został wystrzelony (pilnie strzeże lokalizacji).

15 listopada trwał zmasowany rosyjski ostrzał na zachodnią Ukrainę – m.in. na elektrownię węglową koło Lwowa. Z Ukrainy pociski przeciwrakietowe wystrzeliwano parami (co ma zwiększyć skuteczność) – jeden trafił celu, drugi poleciał dalej „na pusto”.

Czytaj więcej

Łukasz Warzecha: Takie rzeczy się nie zdarzają

– W takiej sytuacji, gdy rakieta jest na określonej wysokości, obecne w niej mechanizmy powinny spowodować jej samozniszczenie. Tak się nie stało. Dlaczego, nie wiadomo – wskazują nasze źródła znające ustalenia śledztwa.

Na pocisk rakietowy S-300 prokuratura wskazywała wstępnie tuż po odkryciu rozerwanych części.

Skąd pewność, że pocisku nie wystrzeliły rosyjskie wojska?

– Ta rakieta ma zasięg 75 km do 90 km. Wówczas pozycje rosyjskie były w takim miejscu, z którego żadna rosyjska rakieta do Przewodowa by nie doleciała – uważają śledczy. Wykluczyli, by wystrzelono ją z Białorusi. – Nawet zakładając, że baterie rosyjskie ulokowano na Białorusi, to z miejsca, w których wtedy były, do Przewodowa w linii prostej jest 150 km. Po drugie, Rosjanie tego typu rakiet na Białorusi nie mają – słyszymy.

Czytaj więcej

Rakieta pod Bydgoszczą. Tomasz Siemoniak: Niemożliwe, aby minister obrony nie wiedział

Co się wydarzyło w Przewodowie

W wybuchu zginęli dwaj mężczyźni – 59- i 60-letni. Śledztwo wszczął Mazowiecki Wydział ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji.

Dwa dni po wybuchu do Przewodowa przyjechali ukraińscy urzędnicy i chcieli brać udział w czynnościach. Szef MSZ Ukrainy Dmytro Kułeba na Twitterze napisał, że „Ukraińscy eksperci już pracują na miejscu tragedii w Przewodowie, którą spowodował rosyjski terror rakietowy przeciwko Ukrainie”.

Decyzją prokuratury zablokowano im wejście na teren zdarzenia – mogli obejrzeć tylko szczątki rakiety i lej.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zaprzeczał, by w Przewodowie spadła ukraińska rakieta. „Nie mam wątpliwości, że to była nie nasza rakieta” – oświadczył Zełenski.

Czytaj więcej

Agencja AP zwolniła dziennikarza, który informował o rosyjskiej rakiecie w Przewodowie

Szybko to zdementował prezydent USA Joe Biden, informując partnerów z G7 i NATO, że wybuch w Polsce spowodowała ukraińska rakieta obrony powietrznej.

Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksij Daniłow mówił, że Ukraina opowiada się „za wspólnym, jak najbardziej szczegółowym zbadaniem tego incydentu”, i wyraził gotowość, by „przekazać partnerom posiadane dowody rosyjskiego śladu”. „Oczekujemy też od partnerów informacji, na podstawie której wyciągnięto ostateczny wniosek na temat tego, że chodzi o rakietę ukraińskiej obrony przeciwlotniczej” – oznajmił szef, ale skończyło się na deklaracjach.

Według naszej wiedzy nie udało się zawiązać JIT-a, czyli wspólnego zespołu śledczego (na co polska strona była otwarta), który pozwoliłby na swobodną wymianę materiałów pomiędzy prokuraturami obu krajów.

Czytaj więcej

Minister obrony Rumunii: Część rosyjskiego drona spadła na naszym terytorium

Do zakończenia sprawy całego zdarzenia jest jednak niezbędna odpowiedź na pytania zadane przez polskich śledczych w ramach pomocy prawnej do Ukrainy.

W dodatku tydzień temu „New York Times” ujawnił wyniki dziennikarskiego śledztwa, z którego wynika, że również wybuch w Konstantynówce na wschodzie Ukrainy – rakieta, która 6 września spadła tam na rynek, zabiła 15 osób, 30 raniła – była tragiczną pomyłką ukraińskiego wojska. Zdaniem amerykańskiej gazety na miasto spadł pocisk ziemia powietrze systemu Buk. Ukraińcy z odległości ok 16 km od Konstantynówki odpowiadali ogniem na wcześniejszy rosyjski atak.

Oficjalnie ukraińskie władze twierdziły, że był to „całkowicie nieludzki” atak ze strony Rosji.

Mimo braku współpracy ukraińskiej strony, która dotąd nie udostępniła Polsce żadnych materiałów, śledczy badający głośną tragedię dokonali własnych ustaleń o jej przyczynach. Opinia jest kategoryczna i wyklucza, by pocisk, który wieczorem 15 listopada ubiegłego roku spadł na suszarnię w dawnym pegeerze i eksplodował, zabijając dwóch rolników, mógł być wystrzelony z terenu Rosji.

– Rzeczywiście, pozyskaliśmy opinię, jednak ze względu na jej niejawny charakter nie podajemy jej treści – potwierdza „Rzeczpospolitej” Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Krajowej. I podkreśla, że „na obecnym etapie śledztwa czynności dowodowe w kraju zostały wyczerpane”. – Skierowaliśmy wniosek o pomoc prawną do Ukrainy i czekamy na odpowiedź – wskazuje.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?