– Nic się w Sejmie nie zmieniło – rzucił z uśmiechem Sławomir Nowak, gdy w trakcie jednej z przerw w wielogodzinnym przesłuchaniu przebijał się przez tłum dziennikarzy, by przejść z sali, gdzie odbywało się posiedzenie komisji ds. Amber Gold, do pomieszczenia Klubu Platformy. Nowak miał na myśli media, bo sytuacja polityczna jego i jego dawnej partii nie mogłaby być bardziej odmienna niż kiedyś. Były poseł i baron Platformy na Pomorzu, jeden z najbliższych współpracowników Donalda Tuska wrócił na chwilę do polskiego Sejmu, by złożyć zeznania przed komisją, która wkrótce ma przesłuchać syna byłego premiera – a w dalszej perspektywie i samego Tuska – w sprawie jednej z afer rządów Platformy.
Jeśli Nowak wyobrażał sobie powrót do Sejmu w lepszych okolicznościach, to nie dał tego po sobie poznać, przynajmniej na początku. – Nie przyszedłem tu brać udziału w waszych politycznych gierkach – rzucił w pewnym momencie z irytacją. To było już po wielu godzinach przesłuchania. Czasami w teatralny sposób zwracał się bezpośrednio do kamer, zwłaszcza w trakcie ostrzejszych wymian zdań z posłami z komisji, przede wszystkim z Małgorzatą Wassermann. Być może były minister transportu miał przygotowaną strategię. Była dość prosta: pokazać, że PiS ma w tym tylko polityczny cel. Nowak jako były polityk, z dużym stażem, dość precyzyjnie trzymał się swojego planu. – To jest pytanie z tezą – powtarzał. – Proszę o uchylenie tego pytania, jest publicystyczne, to pytanie sugeruje odpowiedź – podkreślał wielokrotnie. Widzom miały utkwić w pamięci nie dyskusje o nadzorze ministra nad Urzędem Lotnictwa Cywilnego, tylko to, że posłowie zadawali pytania z tezą.
Przekaz Nowaka miał też drugą polityczną warstwę. Była to sprawa SKOK. – W 2006 nie chcieliście objąć parabanków nadzorem. Gdyby tak było, to nie byłoby sprawy Amber Gold. Głosowałem za nadzorem bankowym, a posłowie Suski, Pięta i PiS przeciwko. Ten wątek pojawił się też w jego oświadczeniu na początku przesłuchania. Już zresztą wtedy rozpoczęło się starcie Nowaka z przewodniczącą komisji Małgorzatą Wassermann. Dotyczyło tego, o czym może być „swobodna wypowiedź" i czy może być wygłoszona z kartki. Później Nowak wielokrotnie zwracał się do przewodniczącej Wassermann. Zwykle ironicznie. – Jest pani doskonałym prawnikiem, powinna pani wiedzieć, że to pytanie jest poniżej pasa – powiedział w pewnej chwili. Szefowa komisji nie pozostawała mu dłużna. – Jest pan mistrzem nieodpowiadania na pytania – zwróciła mu uwagę.
Strategia Nowaka – obrony poprzez atak na polityczne cele posłów komisji – nie jest nowością na przesłuchaniach komisji, ale były polityk Platformy stosował ją z konsekwencją. I już na początku przyznał, że nie miał związku z głównym wątkiem sprawy Amber Gold, a o potencjalnych nieprawidłowościach w OLT Express – liniach lotniczych kontrolowanych przez spółkę Marcina P. – dowiedział się z notatki ABW, z którą zapoznał się w czerwcu 2012 roku. Rdzeniem obrony Nowaka było to, że tuż po zapoznaniu się z treścią tej notatki wysłał do p.o. prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego Tomasza Kądziołka pismo ws. potencjalnych nieprawidłowości w OLT Express. Jak jednak zwracali uwagę posłowie, notatka ABW ma datę 24 maja. – Jego wyjaśnienia są mało wiarygodne – mówi nam poseł PiS Jarosław Krajewski. OLT i Amber Gold upadło kilka miesięcy później.
Słabość nadzoru Nowaka nad ULC była wielokrotnie podnoszona przez posłów. Były minister transportu przyznawał, że Urząd pracował źle, czego efektem była m.in. decyzja o dymisji prezesa Kruszyńskiego. Jedyny polityk PO w komisji – poseł Krzysztof Brejza – zgodnie z poniedziałkowymi zapowiedziami w rozmowie z „Rz" – zacytował nowe materiały w trakcie przesłuchania. M.in. SMS Marcina P. do żony, w którym wspomina o „problemie kadrowym" w Urzędzie po dymisji, która miała miejsce w lutym 2012. Brejza o tym SMS przynajmniej raz przypomniał później w trakcie przesłuchania. Wassermann nazwała tę informację „kołem ratunkowym" dla Nowaka.