Czego można nauczyć się z tabloidów? Właściwego tonu pisania o rodzinach panujących. W "Fakcie" relacja z wizyty notabli na gali z okazji 200-lecia urodzin Chopina jest tego najlepszym przykładem. Oto garść cytatów: "Jak zwykle eleganccy i w dobrym stylu - szef rządu Donald Tusk w świetnie skrojonym garniturze, premierowa Małgorzata w skromnej sukience". "Super Express" nie chce być gorszy, ale obstawia innych faworytów: "Pani prezydentowa Maria Kaczyńska jak zawsze pokazała duża klasę, jest ubrana klasycznie i elegancko".
W "Fakcie" prezydentowa Maria Kaczyńska zdradza, jak mówi do niej mąż, gdy czule zdrabnia: "kochanie, maluszku, maluszyku, babusiku, babiszonku, babuszku". A jak ona sama mówi do swego Lecha? "Leszku, Leszeczku, ale nigdy misiu-pysiu". Bardziej ciekawi mnie, jak Tusk mówi do Schetyny: Grzesiuniu, Grześku, Grzechu, Grzeszniczku? Według Palikota, mówi po prostu "hipopotam". Za "babiszona" Kaczyński dostanie po uszach od feministek. Czy Schetynę wezmą w obronę stowarzyszenia obrońców praw zwierząt?
A propos magika z Lublina: "Czy Palikot wyleci z PO za atak na Sikorskiego?" - pyta dramatycznie "Polska The Times" na pierwszej stronie. Głupie pytanie. Nikt nigdy z Platformy nie wyleciał i nie wyleci za wypominanie komuś "pisiorstwa". A czy wyleci Sikorski? Głupie pytanie. Nikt nigdy nie wyleciał i nie wyleci z Platformy za opluskwianie "pisiorskiego" prezydenta.
Niezależnie od tego, kto wygra prawybory w PO: marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, czy minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, kandydat Platformy na prezydenta nie ustąpi ze stanowiska na czas kampanii wyborczej. Dlaczego? "Nie ma takiej potrzeby" enigmatycznie odpowiada Waldy Dzikowski (PO) w "Dzienniku GP". Słusznie. Jak mawiał towarzysz Gomułka, "władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy".
Wspaniały duet w "Gazecie Wyborczej" na stronie 20. Najpierw Arkadiusz Rybicki (poseł PO) obiecuje takie skręcenie ustawy o IPN, żeby zawarte w teczkach SB dane nie trafiły do "bezdusznych badaczy" i "złych dziennikarzy". A niżej Magdalena Środa poucza Artura Domosławskiego, że zgrzeszył w swej książce o Kapuścińskim, bo nie rozumie, że w kwestii prawdy "jedną z granic jest dyskrecja" i "zwykła przyzwoitość", i że jest Domosławski przedstawicielem pokolenia którego bożkiem jest "prawda, która nie zna żadnych granic, nie szanuje żadnych świętości i nie unika rozgłosu", co oczywiście jest Magdalenie Środzie wstrętne, tak jak Rybickiemu wstrętni są badacze akt IPN.