Dla braci Radosława M. i Łukasza M., którzy kradli i cięli historyczna tablicę z napisem "Arbeit macht frei" prokurator żąda kary - odpowiednio dwóch lat i sześciu miesięcy oraz dwóch lat i czterech miesięcy więzienia. Obaj bowiem są recydywistami. Dla trzeciego z oskarżonych - Pawła S., który był kierowcą w czasie popełniania tego przestępstwa, prokurator domaga się 1,5 roku więzienia. I ta osoba była wcześniej karana, ale wszystkie wyroki orzeczone w tym przypadku były zawieszane.

- Mamy dowody potwierdzające, iż samochodem, jaki zabezpieczyliśmy przewożono napis, a narzędziami, jakie znaleźliśmy, cięto zabytek - mówi prokurator Kosmaty. - W aucie odkryto nawet ślady DNA sprawców. Żaden z tych trzech oskarżonych nie kontaktował się natomiast ze szwedzkim zleceniodawcą kradzieży Andersem H.

Decyzje w sprawie pozostałych dwóch podejrzanych - Marcina A. - polskiego "mózgu" operacji, który do winy się nie przyznaje, choć obszernie odpowiada na pytania prokuratora oraz Andrzeja S., który składa wyjaśnienia i potwierdza swą winę, zostaną podjęte dopiero po przesłuchaniu Andersa Hoegstroema.

Jeszcze nie wiadomo, kiedy Szwedzi podejmą decyzję w sprawie ekstradycji podejrzanego, ale prowadząca w Szwecji sprawę zastępczyni prokuratora generalnego Agneta Hilding Qvarnstroem oceniła, że nie ma przeszkód, by wydać stronie polskiej podejrzanego Andersa Hoegstroema. Decyzja sądu ma zapaść w piątek. Wszystkim pozostałym uczestnikom kradzieży grozi do 10 lat więzienia.

Materiał dowodowy, jakim dysponuje krakowska prokuratura jest bardzo bogaty. Nieprzygotowani do kradzieży złodzieje narzędzia, które posłużyły im do cięcia i wywiezienia napisu kupili w jednym z marketów Tesco. - Mamy nie tylko zapis z monitoringu sklepu, na którym widać sprawców, ale i paragon fiskalny za narzędzia, jakie tam kupili - mówi prokurator Kosmaty.