Spór o lustrację powrócił – i to w kluczowym momencie formowania nowego rządu.
W środę były minister pracy Michał Boni powiedział przed kamerami telewizyjnymi, że w 1985 roku SB zwerbowała go do współpracy. Według Boniego grożono mu ujawnieniem pozamałżeńskiego romansu.
– Przepraszam i proszę o wybaczenie – mówił dramatycznym tonem Boni tuż po rozmowie z szefem Platformy Obywatelskiej.
Były polityk Kongresu Liberalno-Demokratycznego, a dziś ekspert Instytutu CASE, nie krył, że jego oświadczenie jest związane z propozycją wejścia do rządu Donalda Tuska. Dwa dni wcześniej „Gazeta Wyborcza” napisała, że Tusk zaproponował Boniemu tekę ministra pracy i polityki społecznej. Objęcie takiego stanowiska oznacza konieczność złożenia oświadczenia lustracyjnego. Ponadto wszystkie informacje na temat członka rządu zgromadzone przez SB zostałyby ujawnione.
Boni nie chciał odpowiedzieć na pytanie „Rz”, czy zasiądzie w rządzie PO – PSL. Twierdził, że ujawnienie dawnej współpracy z SB potrzebne było przede wszystkim jemu samemu. Pytany przez „Rzeczpospolitą”, dlaczego wybrał taką dramatyczną formę opowiedzenia o swojej przeszłości, odparł: – Uznałem, że tak jest bardziej uczciwie.