To pomysł prezydencki.
Paszport taki charakteryzuje się tym, że właściciel nie trzyma go w domu. Jest przechowywany w miejscu pracy i służy jedynie do celów służbowych.
– Taki dokument dziś już nie oznacza żadnych przywilejów – przekonywano „Rz” w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
Na granicy może oznaczać jedynie sprawdzenie dokumentów bez kolejki czy uniknięcie kontroli bagażu. To jednak nie przywilej, lecz dobra wola i szacunek funkcjonariuszy państwa, na którego teren dyplomata wjeżdża.
Prawdziwe przywileje zaczynają się dopiero wówczas, gdy osoba z paszportem dyplomatycznym dostanie tzw. akredytację w państwie, do którego jedzie.