Nicolas Sarkozy miał dziś przyjechać do Polski, a o randze wizyty miała świadczyć obecność francuskiego premiera i co najmniej sześciu ministrów. Wizytę odłożono jednak o kilka dni. Najprawdopodobniej dojdzie do niej 9 maja.
Jako oficjalny powód zmiany dzisiejszego terminu podano... udział prezydenta Francji w pogrzebie wybitnego francuskiego poety Aimé’a Césaire’a, który odbył się w ostatnią niedzielę. Według dziennika „Le Figaro” prawdziwą przyczyną był jednak spór między rządem Donalda Tuska i prezydentem Lechem Kaczyńskim o program wizyty. Premier miał być niezadowolony, że najważniejsze rozmowy przypadły prezydentowi.
– To wymysł prasowy. Wierzę w szczere intencje Donalda Tuska w sprawach polityki zagranicznej i nie sądzę, by to szef rządu ponosił winę za odłożenie szczytu – mówił Michał Kamiński, minister w Kancelarii Prezydenta. Jego zdaniem Polska zrobiła wszystko, by szczyt był symbolem dobrych stosunków polsko-francuskich i dowodem, że polska polityka zagraniczna jest zjednoczona, a prezydent i premier dobrze współpracują. Również Tusk zaprzeczył, jakoby przesunięcie wizyty było związane z sytuacją w Polsce. – Łączy się to z konkretnym wydarzeniem we Francji i koniecznością obecności pana prezydenta Sarkozy’ego – mówił szef rządu.Za merytoryczną stronę prezydenckich wizyt odpowiada MSZ, ale główny ciężar ich organizacji spoczywa na Kancelarii Prezydenta. Ponieważ prezydent Francji ma uprawnienia pokrywające się z uprawnieniami polskiego premiera, a także z powodu obecności w delegacji szefa francuskiego rządu, pałac musiał skonsultować program z kancelarią Donalda Tuska.
Jak udało się ustalić „Rz”, podczas przygotowywania wizyty rzeczywiście pojawiły się pewne rozbieżności. Otoczeniu premiera nie spodobał się pomysł zorganizowania konferencji prasowej prezydentów i premierów w Pałacu Prezydenckim. Wolało, by odbyła się w Łazienkach Królewskich. Przedstawiciele pałacu nieoficjalnie sugerują, że Kancelaria Premiera nie chce, aby cały splendor związany z wizytą francuskiego przywódcy spłynął na Lecha Kaczyńskiego. – To absurd. Tu chodzi o polską rację stanu i na takie małostkowości nie ma miejsca – mówi „Rz” Krzysztof Lisek z PO, szef Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych.
Dyplomaci, z którymi rozmawiała „Rz”, są jednak zgodni, że nawet jeśli doszło do sporów, to jest to zbyt błahy powód, aby odwoływać wizytę na takim szczeblu.