[b][link=http://blog.rp.pl/romanski/2009/03/19/kto-moze-odetchnac-z-ulga/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Co ciekawe, wszystko to prawda. Rzecz dotyczy danych o produkcji przemysłowej w lutym, opublikowanych wczoraj przez GUS. Dane są złe, ale mniej złe, niż przewidywano, a więc wedle dzisiejszych standardów dobre, zwłaszcza na tle innych krajów Europy. A przynajmniej nienajgorsze, pozwalają statystycznie wykazać, że nie wszystko spada jak leci, bo przykładając tegoroczny styczeń do lutego – produkcja w Polsce wzrosła, i to prawie o 3 proc.
Inna sprawa, że sytuacja gospodarcza ostatnio zmienia się tak szybko, że podając (dobre bądź złe) wiadomości trzeba nieraz dodawać do nich godzinę. „Złoty zaczął gwałtownie zyskiwać. Wall Street w górę po decyzji Fed” – pisze „Dziennik”, podając kursy walut do złotego ze środowego wieczora. „Środa przyniosła jednak osłabienie polskiej waluty” – informuje z kolei „Rzeczpospolita” w leadzie tekstu o wynikach produkcji przemysłowej (to prawda, ale prawda z wczorajszego popołudnia), w samej jednak informacji dodając, że wieczorem wszystko się odwróciło. Niestety, czasem nie wszędzie udaje się nadążyć za zmianami.
Popierając ideę pozytywnego przekazu, cieszymy się, że lektura danych GUS pozwoliła komentatorom „Dziennika” i „Polski the Times” odetchnąć z ulgą i cieszyć się, że „w kryzysie najgorsze już za nami”. Pożyjemy, zobaczymy, ale – jak widać – potrzeba przekazywania dobrych wiadomości, a nawet choćby tylko nieco bardziej optymistycznych od kryzysowej średniej, jest coraz silniejsza. O, proszę, oto kolejna – „Więcej inwestycji zza granicy”. Jak donosi „Rzeczpospolita”, „w styczniu do Polski napłynęło o jedną trzecią więcej zagranicznych inwestycji niż przed rokiem”. Co ważne, międzynarodowe koncerny coraz częściej lokują u nas fabryki i centra związane z nowoczesnymi technologiami. Czasem co prawda zabierają je z innych krajów, o co te mają pretensje, ale trudno. Takie czasy.
Media potęgą są i wciąż znajdujemy nowe tego dowody. Płynąc na optymistycznej fali danych GUS komentator „Polski the Times” nawołuje do wspierania rozwoju naszej gospodarki za pomocą wzmożonej konsumpcji. „Błagam, kupujcie, kupujcie, kupujcie” – pisze, a naród słucha, bo – jak wynika z badań Centrum im. Adama Smitha, „Nie lubimy banków i nie oszczędzamy” („Polska the Times”). Postawie „Pieniądze przejadamy, zamiast odkładać” w tej sytuacji wypada tylko przyklasnąć, choć oczywiście, stymulując popyt wewnętrzny sam stymulujący podlega ryzyku. Może dlatego Polacy tak liczą na wygraną w Lotto? Trudno się też dziwić braku sympatii do banków, zwłaszcza że niektóre z nich uparcie widzą szklankę do połowy pustą. W „Dzienniku” pod winietą „Forum makroekonomiczne BRE Banku” czytamy, że „Kryzys będzie dusił gospodarkę wiele miesięcy”. A przecież ten sam tytuł pisze, że nasza gospodarka „w porównaniu z resztą Europy to wyjątek”, bo największe, średnie i najmniejsze gospodarki na kontynencie zjeżdżają po równi pochyłej. To w końcu jest bardziej źle, czy bardziej dobrze?