Jeden z nich Mirosław Kożlakiewicz mówi: "Jestem tym wszystkim zdumiony. Mam swoją firmę od wielu lat, upadała, ale ją uratowaliśmy. Stworzyliśmy firmę, która dziś zatrudnia 800 osób. I na pewno się tego nie wyprę. (...) Mogę od jutra zrzec się mandatu poselskiego. To jest jakaś paranoja. I czuję się jak sparaliżowany, bo teraz co bym nie mówił albo robił, to będzie podawane w taki sposób, że jestem złodziejem albo lobbystą. (...) Mam tego wszystkiego dosyć. Płacę podatki, mam regularne kontrole z urzędu skarbowego, w oświadczeniu majątkowym wpisuję wszystko, nawet to, co nie jest wymagane. Przecież jest jawność i mogę być na każdej liście. Ale nie można teraz piętnować wszystkich tych, którzy cokolwiek w życiu zrobili. Nie zamierzam się tego wstydzić, przecież to jest chore" – mówi biznesmen w wywiadzie dla "Dziennika".
W podobnym tonie wypowiada się mówi Jeremi Mordasewicz w "Gazecie Wyborczej": "Martwi mnie, że jednostkowy przypadek Misiaka, który popadł w konflikt interesów, jest tak szeroko rozciągany. PO chce być bardziej papieska od papieża. Tak przestraszyła się sprawy senatora Misiaka, że może się zagalopować. Może być i tak, że przedsiębiorcy pomyślą sobie, że lepiej stronić od parlamentu. To byłaby strata. Przedsiębiorcy znają mechanizmy gospodarcze i trudno wyobrazić sobie ludzi, którzy lepiej od nich nadawaliby się do przygotowania prawa w tej dziedzinie".
Pamiętam jak wszyscy krytykowali poprzedniego premiera za jego alergię na biznesmenów i przesadne odgradzanie się od świata ludzi tworzących gospodarkę. Ale obecny szef rządu sprawia wrażenie, jakby chciał zrobić to samo. Przynajmniej tak mówi.
Potrzebne działania mające doprowadzić do ograniczenia możliwości zaistnienia konfliktu interesów Donald Tusk chce doprowadzić do ich karykatury. Premier tym samym sugeruje przecież, że każdy przedsiębiorca w Sejmie jest potencjalnym przestępcą.
Czy Donald Tusk doprowadzi do tego, że żaden przedsiębiorca nie będzie kandydował do parlamentu a obecni posłowie i senatorowie zrezygnują ze swoich biznesów? Oczywiście nie. Bo podobnie jak w sprawie kastracji pedofilów, sprawy eutanazji chodzi wyłącznie o szybki efekt piarowski a nie o rzeczywiste działanie. Króliczka trzeba gonić a nie go złapać. Chodzi o to, by ciemny lud przez moment ekscytował się tą pogonią.