Tego się nikt nie spodziewał. Ze świata płyną komunikaty, że epidemia grypy wywołanej wirusem A H1N1 wygasa, w Polsce, wczesnym popołudniem minister zdrowia informowała: spośród 45 badanych próbek zakażenie wirusem A H1N1 wykluczyliśmy u 42 chorych. Trzy próbki nadal badamy.
Kilka godzin później okazało się, że właśnie wśród tych trzech próbek jedna pochodziła od pacjentki zakażonej wirusem tzw. świńskiej grypy.
Kobieta 2 maja wróciła ze Stanów Zjednoczonych. – Ponieważ zgłosiła się do nas z objawami grypy, a wcześniej przebywała na terenie, gdzie szerzy się epidemia, zatrzymaliśmy ją na oddziale obserwacyjno-zakaźnym. Jej stan jest dobry – relacjonuje Aneta Dyka-Urbańska, rzecznik szpitala.
Chora ma objawy typowe dla grypy: katar, kaszel, bóle głowy. Ale jej stan jest stabilny, jej życiu nic nie zagraża. Przedstawiciele szpitala mówią nawet, że gdyby nie to, że choruje na odmianę grypy wywołaną nowym wirusem, leczyłaby się w domu. Kobieta dostała leki antywirusowe.
– Mamy do czynienia z grypą o średnim przebiegu – podkreśla prof. Andrzej Horban, krajowy konsultant ds. chorób zakaźnych. – Podajemy leki, szukamy pasażerów z którymi podróżowała ze Stanów Zjednoczonych, bo dmuchamy na zimne. Prawdopodobieństwo, że ktoś się od niej zaraził w trakcie podróży, jest bardzo małe.