Politycy na równi z ludźmi show-biznesu zasiadają dziś na telewizyjnych kanapach w programach rozrywkowych i starają się pokazać widzom swój bardziej prywatny wizerunek.
- Wchodzimy w czas postpolityki, w którym nad ideami zaczyna dominować wizerunek polityka – przyznaje Eryk Mistewicz, doradca polityczny. – Dlatego normą jest dziś poszukiwanie zainteresowania odbiorców nie analizą traktatu lizbońskiego, ale występami w programach rozrywkowych, gdzieś między pokazem połykacza ognia a wyznaniami młodej aktorki o jej doświadczeniach z pierwszej ciąży.
– Polacy nie interesują się polityką, uważają ją za toporną i nudną. A w programach rozrywkowych dostają taką zabawną papkę, która budzi ich zainteresowanie – wyjaśnia Wojciech Jabłoński, politolog z UW.
[srodtytul]Liczy się milionowa widownia [/srodtytul]
Ryszard Kalisz, poseł SLD, nie ukrywa powodów, dla których korzysta z zaproszeń do takich programów. – Audycje polityczne są odbierane przez określoną liczbę widzów, programy rozrywkowe mają dużo większą widownię. A przecież, występując w mediach, nabiera się popularności – wyjaśnia.