"III RP wyrosła z PRL-u stopniowo i niezauważalnie. Owszem, było kilka symbolicznych momentów: zmiany nazwy państwa i dodanie do godła korony 31 grudnia 1989, przejęcie MSW przez solidarnościowego minister 6 lipca 1990 wreszcie wybory prezydenckie i pierwsze wolne wybory do Sejmu. Jednak jesienią 1989 roku, gdy pierwszy niekomunistyczny rząd zaczął pracować na reformami, państwem rządzili wciąż ci sami urzędnicy, którzy swe kariery zaczęli w PRLu-u, powołani za rządów Jaruzelskiego, Messnera i Rakowskiego. W ministerstwach, także tych obsadzonych przez 'Solidarność', trzon kadry stanowili ludzie, którzy swoje kariery zrobili w dawnym systemie. Wciąż byli wiceministrami, dyrektorami departamentów, szefami rządowych agencji". To opis prawdziwy. Dalej Gadomski pisze jednak, że nie jest to zarzut wobec polityków solidarnościowych, bo "problem jest głębszy".

Problem oczywiście jest głęboki i ma wiele den. Ale jednak - co widać dużo ostrzej po wielu latach - ten brak nie tylko bardziej wyrazistej zmiany symbolicznej, braku nazwania zła złem, brak osądzenia przestępców politycznych i postawienia jasnej granicy między PRl a wolną Polską, ale też brak poważnej rewolucji personalnej na średnim szczeblu władzy spowodował wiele katastrofalnych skutków. I to jest niestety poważny zarzut wobec postsolidarnościowych polityków.

Pozostawienie tych dyrektorów departamentów i wiceministrów, ich kumpli w bankach i tysiącach instytucji, obawa przed wykorzystaniem młodych, pełnych energii ludzi nieobciążonych służbą PRL-owi zaowocował szybko rozpoczęciem procesów gnilnych. Ich końcowym efektem było z jednej strony to - co symbolicznie nazwał Gadomski niemożnością zbudowania dwóch autostrad, a z drugiej - aferami które wybuchały masowo po roku 2000. To kluczowy błąd popełniony przez pierwsza ekipę.

Gadomski w swoim tekście szczegółowo analizuje los rozmaitych instytucji i mechanizmów rządzących wolnym państwem. Nie ze wszystkimi wnioskami się zgadzam, ale trudno nie zgodzić się z głównym przesłaniem tekstu: Politycy kolejnych ekip upartyjnianiu państwo. Przez to jest ono nieefektywne i to gospodarka rośnie wolniej. W efekcie jesteśmy mniej zamożni, niż moglibyśmy być - pisze autor. Niestety. Więcej jest też nieprawości, nierówności szans i ciągle rządzących w wielu miejscach układów. Świętując dwadzieścia lat wolności, trzeba się cieszyć wykorzystanymi szansami, ale warto też widzieć jak wiele szans utraciliśmy.

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/janke/2009/05/30/czego-sie-w-iii-rp-zrobic-nie-udalo/]blog.rp.pl/janke[/link]