[b]Rz: Dziesięć lat po deklaracji warszawskiej Wspólnota Demokracji nabiera nowego wigoru. Istnieje jednak obawa, że na tym poprzestanie. Nie będzie to kolejny klub dyskusyjny bez żadnego praktycznego przełożenia?[/b]
Carl Bildt: Wspólnota Demokracji jest bardziej nieformalną niż formalną organizacją, która przede wszystkim ma służyć koordynacji pomysłów i inicjatyw na rzecz demokracji. Idziemy do przodu małymi krokami. My, czyli państwa członkowskie, działacze demokratyczni i dyplomaci. To nie organizacja jest tutaj istotna. Ważne, że inspiruje swoich członków do działań w obronie praw człowieka. To o wiele więcej niż zwykły klub dyskusyjny służący wymianie poglądów. Tu, w Krakowie, podczas trwania grup roboczych pojawiło się wiele pomysłów na konkretne działania, w tym stworzenie wskaźnika poziomu demokracji. Jesteśmy nastawieni na praktyczne działania, a nie teoretyczne debaty.
[b]Wspólnocie Demokracji brakuje jednak wciąż skutecznego mechanizmu decyzyjnego. Kiedy, jeśli kiedykolwiek, będzie go miała?[/b]
Szwedzka grupa robocza nad nim pracuje. Ale proszę mnie nie pytać, na jakim jest etapie, bo nie mam pojęcia. Wiem tylko, że mechanizm decyzyjny ma być gotowy najpóźniej za rok, dokładnie na następne forum Wspólnoty w Wilnie. Choć jest to rzeczywiście coś, co ułatwi organizacji działanie, jednak nie oznacza, że w międzyczasie nie będziemy w stanie podjąć żadnej decyzji. Wspólnota Demokracji opiera się na chęci swoich członków do działania. Jeśli ta chęć jest, nic nie stoi na przeszkodzie.
[b]Tylko że z tym bywa rożnie. Do Krakowa przyjechało ponad 70 delegacji. Jednak wiele krajów, w tym Niemcy czy Francja, wysłało dyplomatów niskiego szczebla. Temat demokracji chyba nie za bardzo leży im na sercu...[/b]