To drugi dokument uzupełniający główną opinię. Wystąpiły o niego rodziny ofiar. - Dotyczy między innymi funkcjonowania niektórych układów i urządzeń w samolocie, a także działania kontrolera lotów - wyjaśnia ppłk. Sławomir Schewe z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Od połowy kwietnia poszkodowani, czyli rodziny ofiar będą się mogli zapoznawać z materiałami śledztwa. - Postępowanie najprawdopodobniej zostanie zamknięte w maju. Wówczas zdecydujemy, czy do sądu trafi akt oskarżenia - wyjaśnia Schewe.
Do katastrofy wojskowej CASY doszło w styczniu 2008 roku. Samolot rozbił się przy podchodzeniu do lądowania na lotnisku wojskowym w Mirosławcu (województwo zachodniopomorskie). Zginęło 16 wysokich rangą oficerów Sił Powietrznych oraz czteroosobowa załoga.
Komisja badania wypadków lotniczych uznała, że do katastrofy przyczynił się splot okoliczności - błędy w doborze załogi, naprowadzaniu, fatalna pogoda. Niedługo potem minister obrony narodowej Bogdan Klich zdymisjonował pięciu żołnierzy odpowiedzialnych między innymi za organizację lotu i szkolenie pilotów.
Prowadząca śledztwo prokuratura do tej pory postawiła zarzuty dwóm osobom. Ppłk. Leszek L., były dowódca 13. Eskadry Lotnictwa Transportowego w Krakowie ma odpowiadać za nieumyślne niedopełnienie obowiązków. Grozi mu kara do dwóch lat więzienia. Z kolei por. Adamowi B., byłemu kontrolerowi zbliżania i precyzyjnego podejścia na lotnisku wojskowym w Mirosławcu, śledczy zarzucili, że nie nadzorował manewru w należyty sposób, czym doprowadził do niebezpieczeństwa katastrofy. Grozi mu kara do trzech lat więzienia.