W Platformie istnieje od dawna podział ról. Jego zasadą jest, że postaci pierwszoplanowe, przede wszystkim Donald Tusk, stronią od gwałtownych i agresywnych wypowiedzi lub deklaracji. Od tego są inni – kiedyś Janusz Palikot, dziś Stefan Niesiołowski. Hanna Gronkiewicz-Waltz także zdobyła specjalizację: choć sama nie wypowiada się zbyt często, stała się jednym z najbardziej bezwzględnych platformerskich pretorianów. Jej polityczne poczynania w stolicy charakteryzuje brak jakiejkolwiek finezji i zrozumienia racji drugiej strony, a przy tym toporność i brutalność. Zarazem jest być może najgorszym prezydentem, jakiego Warszawa miała po roku 1989.
To nie korek, to „spowolnienie ruchu"
Platforma na wielu płaszczyznach próbuje stworzyć przed naszymi oczami wirtualną rzeczywistość. Z wypowiedzi premiera, prezydenta i wielu polityków rządzącej partii wyłania się Polska spokojna, dostatnia, funkcjonująca w przyjaznym i korzystnym międzynarodowym otoczeniu. To samo, na mniejszą skalę, dzieje się w stolicy. Symboliczne pod tym względem jest pamiętne zdarzenie, gdy swego czasu z powodu gigantycznych korków pani prezydent spóźniła się do Radia TOK FM. Prezenter w oczekiwaniu na gościa żartował, że oto zatrzymały ją korki, których przecież podobno w Warszawie nie ma. Gdy Hanna Gronkiewicz-Waltz wreszcie do radia dotarła, bardzo zirytowana stwierdziła, że opowiadanie o korkach to bzdura, a jej znajomi z innych miast twierdzą, że po stolicy „bardzo fajnie się jeździ". Urzędnicy ratusza zostali potem poinstruowani, aby nie używali słowa „korek", a jedynie mówili o „czasowych spowolnieniach ruchu".
Czytaj w tygodniku "Uważam Rze" oraz na uwazamrze.pl