Wyssane z mózgu

Za 500 zł możemy się dowiedzieć, czy ktoś mówi prawdę, czy kłamie. Tyle właśnie średnio kosztuje komercyjne przesłuchanie przy pomocy wariografu

Publikacja: 31.03.2012 01:01

Badanie wariografem

Badanie wariografem

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Tekst z tygodnika "Uważam Rze"

Pozwala ono na wykrycie kłamstwa w 70 proc. przypadków. Skuteczniejsze, z niemal 100-procentową gwarancją, są obserwacje mózgu przesłuchiwanego przy pomocy rezonansu magnetycznego, zwanego fMRI. Jednak na razie są na tyle kosztowne, że korzysta się z nich tylko w sporadycznych przypadkach w USA.

„Proponujemy badania osób ubiegających się o pracę – ujawnimy m.in. informację o nałogach kandydata, określimy stopień ryzyka związany z zatrudnieniem konkretnej osoby, jeśli ma np. przeszłość kryminalną" – czytamy w ofercie firmy Wariografia. Przeprowadza ona również na terenie całej Polski badania okresowe personelu. Sprawdza, czy pracownicy nie okradają pracodawcy. Oferuje też diagnozy na zlecenie firm, w których doszło do przestępstw, a okoliczności wskazują, że ich sprawcami mogą być zatrudnieni w nich ludzie. Za odpowiednią opłatą wykrywa kłamstwa współmałżonków.

Takie usługi proponuje w Polsce coraz więcej firm o podobnym charakterze. Najczęściej prowadzą je przeszkoleni w obsłudze wariografów byli pracownicy służb mundurowych. Ogłaszają się na stronach internetowych typu: www.strefaprawdy.pl, www.kryminalistyka.org, www.bez-kłamstw.pl.

Czy zabił siekierą?

– Chętnych na testy jest dużo, przede wszystkim zgłaszają się do nas firmy – mówi Krzysztof Sochacki, szef Wariografii. – Stosujemy metodę porównań „kłamstwo prawdopodobne i kłamstwo kierowane", a także testy szczytowego napięcia. W uproszczeniu polega to na tym, że przesłuchiwanemu zadaje się pytania dotyczące przestępstwa, np. „Czy zabójstwa dokonano siekierą?" oraz pytania obojętne typu „Czy ma pan prawo jazdy?" i obserwuje się różnice w reakcjach fizjologicznych jego organizmu – tłumaczy Sochacki.

Obserwacje polegają na pomiarach tętna, rejestrowaniu zmian w ciśnieniu krwi, tempie oddechu i przewodzeniu elektrycznym skóry, które znacznie zmienia się przy poceniu.

Współczesne wariografy (z łac. piszący wiele rzeczy), zwane też poligrafami, nie różnią się znacznie od tego, który wymyślił w 1923 r. Leonarde Keeler. Tyle że wówczas zapis pomiarów reakcji fizjologicznych odbywał się nie na komputerze, a rysikiem na osmolonym bębnie metalowym. Dziś dodatkowo rejestruje się często także aktywność ruchową mięśni rąk i nóg.

Dzisiejsze wykrywacze kłamstw nieznacznie różnią się od siebie. Mamy aż 675 zarejestrowanych patentów dotyczących wariografów i 958 innych pomysłów przedstawiających różnorakie detektory kłamstwa. Generalnie jednak działanie każdego detektora opiera się na tym samym założeniu, że kłamanie jest stresujące, a to wpływa na wartości różnych fizjologicznych parametrów. Tymczasem podobne jak przy mówieniu nieprawdy stany psychofizjologiczne mogą występować u ludzi prawdomównych. Mało tego, dziś dostępne są specjalne szkolenia, na których można nauczyć się, jak świadomie kontrolować reakcje swojego organizmu. Wówczas można wprowadzić w błąd nawet biegłego poligrafa. Poza tym urządzenie nie sprawdza się w przypadku osób nerwowych lub socjopatów, którzy kłamią jak z nut, nie wykazując przy tym oznak stresu.

W 1998 r. problem wykrywacza kłamstw trafił do najwyższej instancji w Stanach Zjednoczonych. Sąd Najwyższy rozpatrywał wtedy sprawę Scheffer vs USA. Proces wytoczył Edward Scheffer, oficer Sił Powietrznych, bo odmówiono mu uznania jako dowodu niewinności wyniku badania poligrafem. A test na prawdomówność miał go oczyścić z zarzutu zażywania narkotyków podczas służby.

Jednak sędzia Clarence Thomas w uzasadnieniu wyroku stwierdził, że „to ława przysięgłych jest wykrywaczem kłamstw", a dowody uzyskane dzięki badaniom naukowym są dla ławników jedynie pomocą przy podejmowaniu decyzji. Ostatecznie w 2003 r. Narodowa Rada Badań Naukowych ogłosiła, że poligraf nie może być uznany za wiarygodne źródło informacji podczas procesów sądowych.

Kamera termowizyjna

Zainteresowanie prawdomównością przesłuchiwanych wzrosło znacznie po ataku na World Trade Center, przy eskalacji poczucia zagrożenia atakami terrorystycznymi. Kilka tygodni temu brytyjskie dzienniki informowały, że na jednym z angielskich lotnisk zainstalowano kamery termowizyjne wysokiej rozdzielczości. Mają pomagać podczas kontroli celnej i paszportowej w wykrywaniu osób kłamiących.

Kamery termowizyjne to wynalazek nowy. Przed dziesięcioma laty grupa badaczy z Mayo Clinic w USA pokazała, że określone emocje lub czynności wykonywane przez człowieka powodują charakterystyczny rozkład temperatury na jego twarzy. I tak na przykład reakcją na nagły, zaskakujący sygnał jest zmiana przepływu krwi w naczyniach krwionośnych twarzy, która prowadzi do podwyższenia temperatury w oczodołach i obniżenia jej w policzkach przestraszonej osoby. Można to zarejestrować przy pomocy kamery termowizyjnej. Dzięki ulepszonemu sprzętowi o wysokiej rozdzielczości można zobaczyć, że rozkład temperatury twarzy zależy również od tego, czy badana osoba kłamie, czy nie. Badania wykazały, że w ten sposób trafnie wykrywa się kłamstwo w 85 proc. przypadków.

Magnetyczne obrazy

– Nauka wybiega dziś jednak znacznie dalej, za chwilę być może powszechnie będziemy dysponować tomografami MRI (na razie zbyt drogimi), czyli urządzeniami potwierdzającymi prawdomówność poprzez obserwację pracy mózgu w czasie rzeczywistym za pomocą rezonansu magnetycznego – mówi prof. Wojciech Froncisz, kierownik pracowni w Zakładzie Biofizyki na Wydziale Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii UJ w Krakowie.

– Obrazowanie funkcjonalne mózgu przy pomocy rezonansu magnetycznego – fMRI (z ang. functional magnetic resonance imaging) pozwala na rejestrację sygnału, który jest generowany przez protony, gdy umieszczone są w silnym stałym polu magnetycznym i poddane działaniu odpowiednio uformowanemu impulsowi fali elektromagnetycznej – tłumaczy. – To skomplikowane, ale przy stosowaniu fMRI już pierwsi badacze byli w stanie odróżnić odpowiedzi zgodne z prawdą od kłamliwych. Aż w 93 proc. prawidłowo zidentyfikowano w ten sposób sprawcę kradzieży.

Kłamstwo potrzebuje więcej tlenu

Skaner fMRI będzie prawdopodobnie następcą liczącego dziś prawie 100 lat poligrafu, potocznie nazywanego wykrywaczem kłamstw. Mówi się wręcz o tym, że amerykańskie firmy Cephos i No Lie MRI dysponują zaawansowanymi prototypami urządzeń do czytania w myślach dzięki analizie zmiany poziomu utlenienia krwi w ośrodkach mózgu odpowiedzialnych za procesy poznawcze. Poziom ten wzrasta, gdy na przykład świadomie mijamy się z prawdą.

By skłamać, potrzebujemy dodatkowej energii. Pomysł zastosowania techniki fMRI w badaniach prawdomówności mimo swojego dziecięcego wieku został już skomercjalizowany. Nieliczne firmy w USA oferują obiektywne badania prawdomówności w oparciu o zastrzeżone prawnie metody automatycznej analizy obrazów fMRI. Deklarują dokładność badań przekraczającą 90 proc., a inwestującym w nowoczesne technologie obiecują, że po zakończeniu badań rozwojowych ta dokładność sięgnie 99 proc.

Neuroprywatność?

– Obserwacje oparte na zjawisku rezonansu jądrowego, czyli fMRI, są już wykorzystywane w pracowniach, które przygotowują reklamy – mówi prof. Froncisz. – Można dzięki nim zobaczyć, czy dana reklama wywołuje pożądane emocje, czy zawiera niezbędne dla odpowiedniej siły rażenia bodźce. W USA fMRI wykorzystują agencje rządowe w procesie rekrutacji na wysokie, odpowiedzialne stanowiska. Powszechne badanie prawdomówności za ich pomocą to kwestia czasu – dodaje.

Prof. Rafał Ohme, psycholog, przekonuje, że i bez urządzeń ludzie potrafią wykryć, a raczej „wyczuć" kłamstwo, bo nasz mózg i całe nasze ciało nerwowe, czyli nie tylko układ centralny, ale też obwodowy, stale wysyłają komunikaty na temat tego, co się dzieje wewnątrz i na zewnątrz nas. Wysyłają też komunikaty na temat prawdomówności osób, z którymi rozmawiamy. Tylko że my nie chcemy ich słuchać. Niektórzy tylko nieśmiało mówią, że komuś nie ufają, bo podpowiada im intuicja.

W kwestii badania prawdomówności przy pomocy urządzeń takich jak tomografy fMRI już teraz pojawiają się wątpliwości dotyczące tego, czy podglądanie ludzkich intencji jest etyczne. Wielu też boi się manipulacji obrazami i sygnałami wywołującymi określone, a ujawnione przez fMRI emocje. Pojawiają się takie terminy jak „neuroprywatność". A do słów Alberta Camusa: „Być wolnym to móc nie kłamać" sceptycy dodają pytanie: „Czy aby na pewno?".

Korzystałam z publikacji: Rafał Ohme, „Czy te oczy mogą kłamać?" i „Podprogowe informacje mimiczne"; Teresa Górska, Anna Grabowska, „Mózg a zachowanie"; Wojciech Froncisz, „Jak wykryć kłamstwo czy prawdomówność, podglądając mózg?".

Tekst z tygodnika "Uważam Rze"

, wrzesień 2011

Tekst z tygodnika "Uważam Rze"

Pozwala ono na wykrycie kłamstwa w 70 proc. przypadków. Skuteczniejsze, z niemal 100-procentową gwarancją, są obserwacje mózgu przesłuchiwanego przy pomocy rezonansu magnetycznego, zwanego fMRI. Jednak na razie są na tyle kosztowne, że korzysta się z nich tylko w sporadycznych przypadkach w USA.

Pozostało 96% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej