Polskie feministki zostały w tyle

Gdy na Zachodzie organizacje kobiece walczą z pornografią i prostytucją, nasze chcą parytetów

Publikacja: 05.05.2012 02:45

Polskie feministki zostały w tyle

Foto: ROL

W czasie gdy dyskusja o podniesieniu wieku emerytalnego rozgrzewała polską opinię publiczną, nasze feministki milczały. Ich działalność ogranicza się głównie do powtarzania wytartych aborcyjnych haseł.

– Nie mamy jednolitego stanowiska w sprawie emerytur – mówi Agnieszka Grzybek, liderka Zielonych 2004 i uczestniczka Kongresu Kobiet. – Osobiście jestem za tym, by wiek emerytalny był elastyczny, to znaczy, że i kobiety, i mężczyźni mogliby przechodzić na emeryturę począwszy od 62. roku życia.

Główna różnica między polskim a zachodnim feminizmem bierze się z tego, że nasz ruch feministyczny wystartował z powodów historycznych z dużym opóźnieniem. Bo prawo do aborcji, in vitro, równość – to fundamentalne wartości dla feministek w każdym kraju. Dogmaty, których słuszności żadna nie podważa. Rzecz w tym, że dyskusja o aborcji przez większość krajów przetoczyła się w latach 60., 70., u nas zaś w debacie publicznej temat ten zaistniał dopiero na początku lat 90. wraz z ustawą o ochronie płudu ludzkiego. To była pierwsza konfrontacja raczkujących jeszcze środowisk feministycznych z Kościołem i prawicą.

– W Polsce spór o aborcję był specyficzny, bo Polki miały do niej prawo wtedy, gdy zachodnie feministki dopiero o to walczyły. Możliwość utraty praw zagwarantowanych przez komunistyczny system totalitarny została uznana za zamach na prawa kobiet, co doprowadziło do powstania pierwszych feministycznych organizacji w Polsce, dając początek ruchowi społecznemu. Paradoks polega na tym, że Kościół miał niekwestionowane zasługi w walce o prawa człowieka. Był silny jak nigdzie w Europie. Od początku stał się więc głównym celem feministek walczących... o prawa kobiet jako prawa człowieka – mówi socjolog Małgorzata Bilska.

Agnieszka Grzybek, liderka Zielonych 2004, twierdzi, że postulaty polskich feministek są takie same jak europejskich: równouprawnienie na rynku pracy, równa płaca kobiet i mężczyzn na takich samych stanowiskach, prawo do bezpiecznej aborcji, antykoncepcji, przeciwdziałanie przemocy wobec kobiet.

Walka z prostytucją

To jednak nie do końca prawda. W Szwecji feministki zajmują się walką z prostytucją. Doprowadziły do wprowadzenia zakazu korzystania z usług seksualnych. Polskie feministki na ten temat milczą. Gdyby wysunęły taki argument, stałyby się niemal automatycznie sojuszniczkami Kościoła, a to byłoby politycznie niewygodne.

Na Zachodzie – zwłaszcza w USA – silny jest też feministyczny ruch antypornograficzny. Jego liderka Page Mellish uważa filmy porno za przejaw męskiej kultury, w której kobieta jest wykorzystywana. W tej sprawie polskie feministki też milczą.

– Nasz problem polega na tym, że w czasach PRL kobiety miały znacznie więcej praw niż po 1989 roku, bo wraz z demokracją te prawa uznano za przywileje i je kobietom odebrano – mówi Grzybek. – Prawa kobiet zostały sprzedane na początku lat 90. w zamian za poparcie Kościoła dla reform Leszka Balcerowicza, a potem przehandlował je Leszek Miller, bo potrzebował poparcia Kościoła dla wprowadzenia Polski do Unii Europejskiej.

Joanna Piotrowska, prezeska Feminoteki, podkreśla z kolei, że feministki muszą wciąż walczyć o aborcję czy in vitro, bo są to kwestie niezałatwione.

– W Stanach Zjednoczonych, gdzie feministki wywalczyły prawo do aborcji oraz bardzo nowoczesne przepisy o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet, nieustannie toczy się dyskusja o ograniczeniu tych praw – mówi Piotrowska.

Z kolei europejskie feministki zajmują się przede wszystkim nieodpłatną pracą kobiet w domu i nierównym podziałem obowiązków rodzicielskich. – Tymczasem dla nas gorące tematy to ciągle aborcja, od 20 lat niezałatwiona z naszego punktu widzenia, i in vitro, które na Zachodzie jako problem w ogóle nie istniej – dodaje .

Porażka kwot

Skoro jednak przez 20 lat nie udało się tego wywalczyć, to może po prostu Polki tego nie chcą i nie potrzebują? Może oczekują, by kobiety walczące o ich prawa zajęły się sprawami z ich punktu widzenia istotniejszymi, jak żłobki, przedszkola czy obecność na rynku pracy po urodzeniu dziecka. Właśnie to oderwanie od rzeczywistości i zideologizowanie przekazu, jego zbyt mocny przechył w lewo – to zarzuty często stawiane feministkom.

Agnieszka Grzybek się z nim nie zgadza. – Dzięki ciężkiej pracy organizacji kobiecych po

20 latach zostały uchwalone przepisy umożliwiające zwalczanie przemocy domowej. To organizacje kobiece nagłośniły problem kobiet, które po powrocie z urlopu macierzyńskiego były zwalniane z pracy. A w nawet najbardziej nowoczesnych, partnerskich związkach podział obowiązków nie jest równy – wylicza.

Mimo to feminizm, wbrew oczekiwaniom działaczek, nie stał się i raczej nie stanie się już ruchem masowym.

Aby dotrzeć do rzesz zwykłych kobiet i pokazać, że feminizm to nie tylko lewackie hasła, powstał w 2009 roku Kongres Kobiet, który miał odżegnać się od wojowania z Kościołem, zerwać z radykalnym feminizmem i skupić się na sojuszu z kobietami biznesu. Czyli wejść do mainstreamu. I to się częściowo udało. Z inicjatywy Kongresu w życie weszła choćby ustawa kwotowa gwarantująca kobietom 35 proc. miejsc na listach wyborczych do parlamentu. Po ostatnich wyborach okazało się jednak, że kwoty nie wpłynęły znacząco na obecność kobiet w parlamencie. Ich liczba wzrosła o zaledwie 3 punkty procentowe. W efekcie temat parytetów zniknął z debaty publicznej.

Polacy postrzegają dziś feminizm jako zjawisko dość egzotyczne. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę to, że w mediach feministki występują przy okazji kontrowersyjnych akcji, jak Dni Cipki czy wydanie książki o aborcji dla nastolatek lub manif z okazji 8 marca.

Podczas tegorocznej manify jednym z głównych haseł było ograniczenie roli Kościoła w życiu publicznym. – Kościół jest jednym ze źródeł dyskryminacji kobiet i w tym roku postanowiłyśmy na to zwrócić uwagę. Zrobiłyśmy to świadomie, bo wiemy, że tego typu radykalne hasła przebiją się do mediów i przynajmniej będzie jakaś dyskusja wokół naszych postulatów – tłumaczy Piotrowska.

W czasie gdy dyskusja o podniesieniu wieku emerytalnego rozgrzewała polską opinię publiczną, nasze feministki milczały. Ich działalność ogranicza się głównie do powtarzania wytartych aborcyjnych haseł.

– Nie mamy jednolitego stanowiska w sprawie emerytur – mówi Agnieszka Grzybek, liderka Zielonych 2004 i uczestniczka Kongresu Kobiet. – Osobiście jestem za tym, by wiek emerytalny był elastyczny, to znaczy, że i kobiety, i mężczyźni mogliby przechodzić na emeryturę począwszy od 62. roku życia.

Pozostało 93% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej