Polska armia znalazła się na rozdrożu. Z jednej strony prezydent promuje kosztowny plan budowy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, z drugiej jednak – topnieje siła ludzka armii, do cywila masowo uciekają oficerowie i podoficerowie. Dodatkowo w wojsku narasta niechęć między żołnierzami zawodowymi a tymi z Narodowych Sił Rezerwowych.
Prezydent Bronisław Komorowski skierował wczoraj do Sejmu projekt ustawy o modernizacji i finansowaniu armii. Zakłada on budowę tzw. polskiej tarczy antyrakietowej. Ma powstawać w ciągu ponad dziesięciu lat i kosztować kilkanaście miliardów złotych.
– Polska armia tego nie udźwignie. Nasz przemysł nie posiada odpowiedniego poziomu technologicznego – mówi Dariusz Seliga (PiS), wiceszef Sejmowej Komisji Obrony.
Tymczasem siły zbrojne nie potrafią poradzić sobie z bardziej prozaicznym problemem – zapewnieniem pełnego stanu kadrowego. Dotyczy to zarówno armii czynnej, jak i Narodowych Sił Rezerwowych.
10 tys. osób brakuje obecnie w NSR. Według planów MON do końca 2011 r. miało w nich służyć 20 tys. ludzi