Spór między tygodnikiem "Wprost" i firmą CAM Media rozpoczął się po krytycznym artykule śledczym "Złote dziecko Tuska", w którym Sylwester Latkowski, Cezary Bielakowski i Michał Majewski opisali powiązania biznesowo-towarzyskie minsitra transportu Sławomira Nowaka ze spółką CAM Media.
Dziennikarze ujawnili także, że wśród klientów firmy znalazły się m.in. ministerstwa, spółki skarbu państwa, instytucje rządowe oraz partia Nowaka, Platforma Obywatelska.
Zdaniem CAM Media dziennikarze sugerowali udział spółki w korupcji oraz próbę manipulowania kursem jej akcji, a tym samym wyeliminowania CAM Media z rynku jako konkurencji.
- Rynek jest trudny, kurczący się i my po analizie tego materiału, całej tej sytuacji i stawianych tam insynuacji staraliśmy się zrozumieć jaka jest tego motywacja. Razem z naszymi doradcami doszliśmy do wniosku, graniczącego niemalże z pewnością, że chodzi tu o wyeliminowanie nas z rynku jako konkurenta. Fundamentem funkcjonowania CAM Media na rynku jest zaufanie inwestorów i klientów - wyjaśniał prezes spółki Krzysztof Przybyłowski.
W zawiadomieniu do prokuratury spółka napisała m.in., że "w artykule jednoznacznie wskazano na podejrzenie korupcji przy dysponowaniu środkami publicznymi" i że "z treści publikacji wynika jednoznaczne przekonanie jego autorów, że przy pozyskiwaniu kontraktów spółka CAM Media S.A. była zamieszana w mechanizmy korupcyjne". Spółka uznała też, że "podstawą zarzutów formułowanych przez 'Wprost' były przestępcze, o charakterze korupcyjnym powiązania wpływowego ministra Nowaka z grupą biznesmenów związanych ze spółką CAM Media SA". "Zarzut korupcji podniesiony w "Wprost" musi być zbadany w trybie procesowym albowiem nie może być tak, że padają w mediach tego rodzaju zarzuty korupcyjne, a Prokuratura nie wszczyna w tym zakresie postępowania - napisała CAM Media w zawiadomieniu.