Siedem osób utonęło w miniony weekend w Bałtyku w województwie pomorskim, a dwie nadal uznaje się za zaginione.
– Większość zlekceważyła czerwoną flagę, która najczęściej ostrzega o cofającej się fali. Oswojeni z morzem wiedzą, że prądy wsteczne są śmiertelnie niebezpieczne, bo mogą znieść nawet kilkadziesiąt metrów od brzegu – mówi st. asp. Łukasz Dettlaff z puckiej policji.
Akcje WOPR wśród młodzieży i dzieci przynoszą skutek. Młodzi toną rzadziej
Również w Zachodniopomorskiem większość tegorocznych utonięć w morzu dotyczyła turystów. W ubiegły weekend zginęła tylko jedna osoba, i to w jeziorze pod Białogardem, ale tydzień wcześniej w morzu utonęły aż trzy. Według danych komendy wojewódzkiej w Szczecinie od 1 czerwca w wodach województwa zginęło aż 16 osób.
Niechlubny rekord należy jednak do Warmii i Mazur, gdzie od maja odnotowano 28 utonięć, w tym trzy w ostatni weekend. Ostatnio na jeziorze Śniardwy policjanci zatrzymali kompletnie nagiego pijanego mężczyznę na rowerze wodnym i dwóch pijanych sterników, którzy spowodowali kolizję w kanale, wbijając się w burtę innego jachtu.