Czy policja powinna wpuścić kibiców na plażę? Czy powinna cały czas ich monitorować? O której dokładnie podjęto interwencję? Takie pytania rodzą się po niedzielnej bójce na plaży w centrum Gdyni, gdzie grupa kibiców Ruchu Chorzów pobiła się z meksykańskimi marynarzami.
Gromy na policję lecą z różnych stron. – Pomysł, by kibice przyjeżdżający na mecz demonstrując swoje przywiązania klubowe, pijąc alkohol spędzali czas na plaży, oceniam bardzo krytycznie – mówi Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni. Podkreśla, że oczekuje od policji wyjaśnień.
– Gdynia przez lata udowadniała, że jest miastem bezpiecznym. Stąd tym bardziej bulwersujące jest to, że w środku miasta zdarzyła się sytuacja, która nie miała prawa się zdarzyć – twierdzi Szczurek.
Świadkowie zdarzenia skarżyli się, że na przyjazd funkcjonariuszy trzeba było czekać aż 50 minut. – Bijatyka ciągnęła się przez całą plażę. Policja przyjechała późno, ale zareagowała tak szybko, jak mogła. Kibiców było kilkakrotnie więcej – podkreślali.
Stefan Dziewulski, emerytowany stołeczny policjant i były dyrektor bezpieczeństwa Legii Warszawa, mówi, że nie wyobraża sobie, by policjanci nie mieli rozpoznania, jacy kibice przyjeżdżają na mecz. – A jeśli w grupie przyjezdnych są członkowie bojówek, to niemożliwe, by nie byli monitorowani przez funkcjonariuszy – tłumaczy „Rz” Dziewulski.