Marchlewszczyzna, położona na zachód od Żytomierza, zamieszkana była w zdecydowanej większości przez Polaków. I dziś w Dołbyszu (ukr. Dowbysz), dawnym Marchlewsku, choć położony 330 km od polskiej granicy, połowa mieszkańców to Polacy. Inaczej jest w Dzierżyńsku, dawnym Kojdanowie (inaczej niż w Dołbyszu, starej nazwy nie przywrócono), mieście niedaleko Mińska na Białorusi – w dawnej stolicy drugiej polskiej autonomii – naszych rodaków żyje dziś zdecydowanie mniej.
Marchlewszczyzna powstała w 1925 r. Równolegle powstawały rozmaite polskie, choć bolszewickie instytucje: Polski Instytut Pedagogiczny w Kijowie, około trzydziestu gazet i czasopism (od „Trybuny Radzieckiej" w Moskwie, poprzez „Sierpa" w Kijowie i „Orkę" w Mińsku, po liczne gazetki lokalne), polskich szkół i „czytelni-chat". W 1935 r. rozpoczęła się ich likwidacja.
O wydarzeniach sprzed niemal wieku przypomniała Fundacja Joachima Lelewela. Na YouTube zamieszczony został film, zrealizowany jeszcze w 2012 r. (przy udziale ówczesnych dziennikarzy „Rz" i ekipy tv.rp.pl) „Przez czerwoną granicę". Opowiada on o likwidacji polskiego rejony i o mających miejsce w 1936 r. deportacjach Polaków z ówczesnej Ukrainy zachodniej do Kazachstanu.
Z kolei niedawno powstała strona Marchlewszczyzna.pl publikuje artykuły popularnonaukowe, poświęcone tamtym wydarzeniom. Najtragiczniejsze dla naszych rodaków w Związku Radzieckim były lata 1937-38. Prof. Mikołaj Iwanow z Opola cytuje w swym artykule Halinę Trybl z Dołbysza, matkę byłego premiera Ukrainy Jurija Jechanurowa: „być Polakiem w Związku Sowieckim w latach 1937 – 1938 jest prawie to samo, co być Żydem w III Rzeszy. W kraju zapanowała atmosfera powszechnego strachu, GPU – NKWD na polecenie władz urządziło prawdziwe polowanie na Polaków. Uważano ich za swoistą , zdolną w razie konfliktu wojennego z Polską zdradzić ".
- Na przyszły rok planujemy obchody rocznicy deportacji 1936 roku – mówią działacze Fundacji Joachima Lelewela. – To się należy choćby naszym rodakom z Kazachstanu.