Lotnisko dla Białorusinów było jedyną furtką na Zachód, ponieważ granicę lądową Mińsk zamknął ze wszystkimi sąsiadami (oprócz Rosji) jeszcze w grudniu.
Studiujący lub pracujący w Polsce czy w innych państwach UE Białorusini mogą opuścić kraj raz na pół roku. Przepisy oficjalnie obowiązują z powodu pandemii. Teraz nie będą mogli lecieć również na Ukrainę, która dołączyła do bojkotu. Z zaplanowanego na 31 maja otwarcia bezpośredniego połączenia lotniczego z białoruską stolicą zrezygnował nawet Kazachstan.
Europejczycy uderzyli finansowo w miński reżim. Rocznie na zarządzaniu lotami około 300 tys. samolotów przemieszczających się tranzytem nad Białorusią Mińsk zarabiał do 70 mln dol.
Jednocześnie widmo bankructwa zagroziło narodowemu przewoźnikowi, liniom Belavia. Od wybuchu wojny na Ukrainie pozycjonowały się one jako linie tranzytowe: najpierw dla Ukraińców i Rosjan odwiedzających swoje kraje (Kijów w 2015 roku zerwał połączenia lotnicze z Rosją).
Ci ostatni przez Mińsk zaczęli omijać embargo nakładane przez swój rząd na coraz inne państwa (ostatnio na Turcję). W ciągu ostatnich lat Belavia wzięła w leasing 31 boeingów i embraerów, które teraz nie mają dokąd i z kim latać.