Każdy wyrok, także ten wydany przez sędziów Trybunału, podlega ocenie kryteriów ustawowych i konstytucyjnych. Oznacza to, że orzeczenia Trybunału nie zawsze są ważne i ostateczne – mówił w rozmowie z „Rzeczpospolitą” dr hab. Kamil Zaradkiewicz
Po tych słowach Zaradkiewicz usłyszał, że ma zakaz udzielania dalszych komentarzy. Poproszono go również o rezygnację z pracy.
Dyrektor zespołu orzecznictwa i studiów Trybunału Konstytucyjnego uważa, że nie jest stroną w trwającym sporze. W studiu TVP Info tłumaczył, czemu zgodził się na udział w programie.
- Zgodziłem się skorzystać z zaproszenia, bo formułowane są ponad moją głową od dwóch tygodni opinie, komentarze pochodzące także z ust urzędników TK. Tymczasem, jeślibyśmy rozumieli ten zakaz wypowiadania się w bezwzględny sposób, trochę według obyczajów sowieckich: „jeśli ja ci zakaże mówić, to znaczy, że w ogóle nie istniejesz”, to wtedy mi się odbiera prawo do obrony - mówił.
- Doskonale zdaję sobie sprawę, co jest dopuszczalnym zakresem moich wypowiedzi publicznych jako urzędnika państwowego, pracownika akademickiego wyższej uczelni, a co poza ten zakres wykracza i czego nie powinienem mówić, komentować. Jako że uważam, iż moje dotychczasowe wypowiedzi mieściły się w tym kanonie zarówno jednym, jak i drugim, nie uważam za właściwe rezygnowanie z pełnionych funkcji - dodał.