KOD chce zmienić model zarządzania

Opozycja wobec Mateusza Kijowskiego podjęła ostatnią próbę, aby zmienić wodzowski model zarządzania organizacją.

Publikacja: 07.02.2017 19:02

Marcin Dobski

Marcin Dobski

Foto: Fotorzepa, Andrzej Bogacz

Ostatnie tygodnie to największe turbulencje w ponadrocznej historii stowarzyszenia, które na sztandarach niesie hasła sprzeciwu wobec łamania praworządności i demokracji, co jest przypisywane przez nią obozowi władzy. Wraz z upływem miesięcy rozmach i frekwencja podczas protestów zaczęły topnieć, a niczym przebiśniegi zaczęły ukazywać się wewnętrzne problemy organizacji.

To, z czym KOD chciał walczyć, stało się jego bolączką. Zamiast demokratycznych decyzji podejmowanych przez zarząd stowarzyszenie zaczęło zmierzać w stronę wodzowskich rządów Kijowskiego. Zgrzyty w kierownictwie Komitetu zaczęły się już we wrześniu, wtedy wiceszef KOD Radomir Szumełda napisał do lidera list, w którym zarzucał mu oczernianie działaczy, którzy mogliby się ubiegać o funkcję przewodniczącego, oraz nieprzestrzeganie ustaleń. Konflikt narastał, aż czarę goryczy przelała afera fakturowa, którą ujawniła 4 stycznia „Rzeczpospolita".

Mimo apeli, które wzywały Kijowskiego do ustąpienia z funkcji, pozostał on nieugięty i zapowiedział start w wyborach na szefa KOD. W końcu stycznia został wybrany na lidera na Mazowszu, ale opozycja jest równie silna i jej członkowie po kolei wygrywają w swoich regionach.

Od niedawna rozpoczęła się nieoficjalna kampania, podczas której wszystkie chwyty będą dozwolone. Kto stanie w szranki z Kijowskim? Faworytem opozycji jest działacz pierwszej Solidarności i współtwórca KOD. – Jeśli będzie trzeba, to ja to zrobię – mówi „Rzeczpospolitej" Krzysztof Łoziński. – Uważam, że Mateusz robi błąd i w uporze się pogrąża. Stowarzyszenie i tak wybrnie – dodaje nasz rozmówca.

Po wycieku faktur do lidera apelował m.in. Łoziński, ale Kijowski go nie wysłuchał. To pokazuje zmiany, jakie zaszły u lidera Komitetu. W przeszłości sam chętnie powoływał się na autorytet związkowca. – Nie lubię nikomu sprawiać przykrości, gdy muszę, to sam odczuwam dyskomfort – mówi Łoziński.

Dodaje, że on jest od posprzątania w KOD i zaprowadzenia normalności. Jednym ze sposobów jest ustalenie pensji dla lidera i członków zarządu. Ale też zmiana w modelu zarządzania Komitetem, tak aby decyzje zapadały w szerszym gronie. Może się okazać, że po ewentualnej wygranej weteran odda władzę w ręce młodszych, a sam usunie się w cień.

Wygląda na to, że nie wszyscy oczekują unormowania sytuacji, bo zaczęła się wojna podjazdowa. Do członków KOD ktoś zaczął rozsyłać paszkwil dotyczący kontrkandydata Kijowskiego. – To napisał człowiek, który kiedyś wytoczył mi sprawę i ją przegrał – mówi nam Łoziński. – Ćwiczyłem takie akcje od 1968 r. To stara esbecka metoda, którą stosują służby specjalne. W ich języku nazywa się to „sterowana plotka" – wyjaśnia.

Druga strona sporu przyjmuje podobną retorykę. W ostatnim numerze „Do Rzeczy" ukazał się artykuł, w którym opisane są wątpliwości związane z finansami w mazowieckim KOD. Z sejfu organizacji zniknęło 8 tys. zł i protokoły zbiórek. Nikt nie przesądza o winie, ale kluczem dysponował Piotr Wieczorek, nazywany prawą ręką Kijowskiego. – Te pomówienia to element gry wyborczej w KOD, może prowadzonej z zewnątrz – powiedział tygodnikowi Wieczorek.

Walka toczy się na różnych płaszczyznach. We wrześniu ub. roku stronnicy Kijowskiego, mając świadomość obecnych zapisów w statucie, rozpoczęli akcję zbiórki podpisów wśród działaczy, której celem była zmiana sposobu wyboru nowego szefa, ale się to nie udało. Jest więc tak, że zadecydują głosy ok. 170 delegatów spośród 9 tys. członków. – Każdy region do 500 członków ma dziesięciu delegatów na zjazd krajowy. Każde pół tysiąca to dodatkowy delegat – mówi członek zarządu Jarosław Marciniak.

To sprawia, że najliczniejsze Mazowsze będzie miało tylko kilka głosów więcej niż najskromniejszy z regionów. Biorąc pod uwagę fakt, że opozycja może liczyć na większość przychylnych głosów wśród delegatów, a Kijowski ze względu na rozpoznawalność wśród wszystkich działaczy, to zapowiada się jeszcze walka o zmiany zapisów. Tym bardziej że opozycji nie podoba się co innego. Chciałaby, aby w przypadku gdy żaden kandydat nie przekroczy 50 proc. głosów, odbywała się druga tura, co statut aktualnie wyklucza. Jest jeszcze fortel, o którym mówi się wśród koderów. Może pojawić się trzeci kandydat, który oficjalnie będzie wspierał opozycję, ale de facto będzie odbierał głosy Łozińskiemu.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: m.dobski@rp.pl

Ostatnie tygodnie to największe turbulencje w ponadrocznej historii stowarzyszenia, które na sztandarach niesie hasła sprzeciwu wobec łamania praworządności i demokracji, co jest przypisywane przez nią obozowi władzy. Wraz z upływem miesięcy rozmach i frekwencja podczas protestów zaczęły topnieć, a niczym przebiśniegi zaczęły ukazywać się wewnętrzne problemy organizacji.

To, z czym KOD chciał walczyć, stało się jego bolączką. Zamiast demokratycznych decyzji podejmowanych przez zarząd stowarzyszenie zaczęło zmierzać w stronę wodzowskich rządów Kijowskiego. Zgrzyty w kierownictwie Komitetu zaczęły się już we wrześniu, wtedy wiceszef KOD Radomir Szumełda napisał do lidera list, w którym zarzucał mu oczernianie działaczy, którzy mogliby się ubiegać o funkcję przewodniczącego, oraz nieprzestrzeganie ustaleń. Konflikt narastał, aż czarę goryczy przelała afera fakturowa, którą ujawniła 4 stycznia „Rzeczpospolita".

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
sądownictwo
Sąd Najwyższy ratuje Ewę Wrzosek. Prokurator może bezkarnie wynosić informacje ze śledztwa
Kraj
Znaleziono szczątki kilkudziesięciu osób. To ofiary zbrodni niemieckich
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?