– Nie ma w tej chwili możliwości, aby do Polski byli przyjmowani uchodźcy i nie zgodzimy się na narzucanie jakichkolwiek przymusowych kwot uchodźców przez UE – mówiła we wtorek premier Beata Szydło. Od objęcia władzy przez PiS stanowisko rządu w tej sprawie jest dość jasne. I nie zmieniła tego żadna deklaracja Brukseli, włącznie z ostatnią – czyli groźbą nałożenia sankcji. Im mocniej w tej sprawie unijni urzędnicy będą naciskać na Polskę, tym więcej możliwości będzie mieć PiS, by mówić o obronie polskiej suwerenności oraz o troszczeniu się o bezpieczeństwo Polaków. PiS jeszcze wzmacnia swoją retorykę, a politycy partii rządzącej mówią nawet, że lepiej płacić kary, niż przyjmować narzuconych przez UE uchodźców. Zwłaszcza gdy o konsekwencjach mówi sam Donald Tusk. Jego wypowiedź stała się też pretekstem do stwierdzeń „mieliśmy rację w jego sprawie" padających ze strony PiS. To sprawia, że sytuacja Platformy robi się jeszcze bardziej skomplikowana.
Przypomnijmy, że w odpowiedzi na „4 pytania PiS" – m.in. o uchodźców, 500+, wiek emerytalny i likwidację CBA i IPN – Platforma długo nie potrafiła zbudować spójnego stanowiska. Ostatecznie PO – po krótkotrwałym sygnale, że w ogóle nie rozważa przyjęcia uchodźców – zbudowała przekaz, że należy ich przyjmować, natomiast nie są mile widziani nielegalni imigranci. Politycy PO podkreślali też, że teraz problemu uchodźców nie ma. Nie stawia ich to jednak w najlepszym świetle, kiedy Bruksela jednoznacznie uznała, że Polska musi ich przyjąć. Rozróżnienie na uchodźców i imigrantów może być też niezrozumiałe dla wyborców, zwłaszcza w sytuacji, w której PiS cały czas powtarza, że zagrożeniem są wszyscy, którzy chcą do Polski przyjechać.
Teraz Grzegorz Schetyna jednoznacznie – jak np. w Elblągu w środę – przyznaje, że zobowiązania rządu Ewy Kopacz należy honorować. I chociaż szef PO podkreśla, że dotyczy to kilkudziesięciu, nie kilku tysięcy osób, to trudno będzie to obronić w dyskusji z PiS.
Nie obyło się też bez napięć wewnętrznych w samej partii. Powtarzana jest w niej relacja z posiedzenia Klubu PO w ubiegłym tygodniu, gdzie miało dojść do kłótni w tej sprawie. Niektórzy politycy mieli wprost deklarować, że nie zgadzają się z nowym kierunkiem i nie będą go firmować. Ostateczny cios nowemu kursowi Platformy zadała europosłanka Barbara Kudrycka. – Nie rozumiem, dlaczego rząd w Polsce nie przyjął 7 tysięcy uchodźców, w tym dzieci – powiedziała we wtorek w Strasburgu.
Teraz w mediach politycy PO – nawet z władz – mówią w odniesienia do poprzedniego tygodnia o „błędach komunikacyjnych", „konieczności wyostrzenia przekazu", „słabszym dniu". W tej sytuacji trudno się dziwić, że w PiS akcję „4 pytania" uznaje się za spory sukces.