Gdyby astronauci teraz wsiedli do pojazdu kosmicznego i ruszyli w kierunku Marsa, dotarliby tam najwcześniej w połowie przyszłego roku. To za długo. Naukowcy wiedzą już, że taka podróż naraziłaby ludzi na pokładzie statku na negatywne skutki zdrowotne.
Bombowy napęd
Astronauci otrzymaliby nadmierną dawkę promieniowania jonizującego. Odczuliby również negatywny wpływ długotrwałego stanu obniżonej grawitacji – osłabienie mięśni i kości, a nawet pogorszenie wzroku. Eksperymenty prowadzone na Ziemi wskazują też, że mogłyby się pojawić kłopoty psychologiczne związane z długotrwałą izolacją.
Jeśli dodamy do tego miliony potencjalnych awarii, ryzyko zderzeń i ewentualne choroby członków załogi, dojdziemy do tego samego wniosku co inżynierowie NASA: tę podróż trzeba skrócić.
Wycieczka na Marsa i z powrotem, włączając w to krótki pobyt na powierzchni planety, zajęłaby ok. 500 dni. NASA chciałaby ten czas skrócić do ok. 200–220 dni.
– Wykorzystując dzisiejsze paliwo rakietowe, eksploracja czegokolwiek dalej od Ziemi jest praktycznie niemożliwa – uważa John Slough z University of Washington, pracujący nad jednym z nowych pomysłów na napęd pojazdów kosmicznych. – Mamy nadzieję, że uda nam się opracować takie źródło energii, że podróże międzyplanetarne staną się czymś rutynowym.