Teraz już nikt nie może mieć wątpliwości, że chińska technika kosmiczna dogoniła amerykańską i rosyjską. Ostatnim ziemskim pojazdem, który miękko osiadł na powierzchni Srebrnego Globu była radziecka Łuna 24. Od tego czasu w bezpośredniej eksploracji naszego satelity zrobiliśmy sobie przerwę. Ziemianie wysyłali tam jedynie sondy okrążające Księżyc lub rozbijające się o jego powierzchnię. O celowym miękkim lądowaniu nie było mowy. Teraz udało się to w ramach chińskiej misji sondy Chang'e 3.
Sonda osiadła na obszarze Mare Imbrium (Morza Deszczów) na wschód od Sinus Iridum (Zatoki Tęczy). W tym samym rejonie Księżyca, na Mare Imbrium, lądowały wcześniej misje Apollo oraz radziecki łaziki.
Z wnętrza lądownika wyjechał już łazik Yutu („Jadeitowy królik"). Jest on wyposażony w radar oraz narzędzia do prowadzenia badań geologicznych. Ma zebrać dane niezbędne do planowania kolejnych wypraw — m.in. upewnić się, że na Księżycu są potrzebne minerały.
Pojazd jest zdalnie sterowany z Ziemi przez chińskich inżynierów. Dane przesyłane są za pośrednictwem sieci stacji Europejskiej Agencji Kosmicznej. - Chiński program księżycowy jest ważną częścią działań całej ludzkości na drodze do pokojowego wykorzystania przestrzeni kosmicznej — zapewnił Sun Huixian, jeden z naukowców misji, w rozmowie z agencją Xinhua.
Ważący 120 kilogramów łazik ma funkcjonować przez mniej więcej trzy miesiące. Sam lądownik wytrzyma dłużej: rok. Jest zasilany i ogrzewany przez radioizotopowy generator termoelektryczny, który pozwala przetrwać okresy niskiej temperatury. Łazika w energię zaopatrują panele słoneczne, dlatego będzie usypiany za każdym razem, gdy zapadnie noc. Generatory łazika służą mu tylko do utrzymania temperatury. Według oficjalnych danych aparat może poruszać się z prędkością ok. 200 metrów na godzinę i pokonywać zbocza o nachyleniu 30 st.