Kontrakt na pierwszy lot załogowy prywatnym pojazdem kosmicznym NASA przyznała firmie SpaceX. Ma się odbyć już za dwa lata, choć kapsuła Dragon w wersji dla astronautów nie jest jeszcze gotowa. W tym samym roku ma również polecieć Starliner budowany przez Boeinga.
Pośpiech Amerykanów jest łatwy do zrozumienia. Obecnie NASA nie ma żadnego pojazdu, z którego mogliby korzystać astronauci do lotów w kosmos. Od czasu wycofania wahadłowców amerykańscy astronauci muszą korzystać z rosyjskich sojuzów. A za miejsce Rosjanie życzą sobie od 70 do 80 mln dolarów. Nic dziwnego, że NASA chciałaby mieć, po pierwsze: coś tańszego, a po drugie: amerykańskiego.
SpaceX Elona Muska była pierwszą prywatną firmą, która otrzymała od amerykańskiej agencji kosmicznej zamówienie na wywiezienie ładunku na orbitę i dostarczenie go na pokład stacji kosmicznej. W 2012 roku wykorzystano do tego rakietę Falcon 9 i kapsułę Dragon. Zmodyfikowany Dragon (tzw. V2) ma pomieścić siedem osób. CST-100 Starliner Boeinga – pięć.
– Decyzja o przyznaniu nam pierwszej misji załogowej to krok milowy i powód do dumy dla naszej firmy – mówi Gwynne Shotwell, szefowa SpaceX. – Kiedy astronauci polecą dragonem na Międzynarodową Stację Kosmiczną, zrobią to na pokładzie najbezpieczniejszego i najbardziej niezawodnego pojazdu w historii.
Ale NASA nie wkłada wszystkich jajek do jednego koszyka – choćby był „najbezpieczniejszy w historii". – Ważne, aby mieć co najmniej dwa różne i solidne systemy wywożenia ludzi i towarów na orbitę, od dwóch amerykańskich firm – przyznaje Kathy Lueders, kierująca Załogowym Programem Komercyjnym w NASA. Drugą firmą jest Boeing, który otrzymał od agencji 4,2 mld dolarów na rozwój statku załogowego. SpaceX dostał wówczas „tylko" 2,6 mld dolarów.